Polacy jak to Polacy, ile ludzi tyle zdań. Szerokim echem odbiło się dołączenie drużyny z Landshut do 2. Ligi Żużlowej. Niektórzy uważają, że to zły pomysł, gdyż nie wspieramy w ten sposób polskich ośrodków. Trochę w tym racji jest, lecz trzeba spojrzeć na to z innej strony. 

Trans MF Devils Landshut dołączyło do polskiej ligi i w sezonie 2021 pojadą na najniższym szczeblu rozgrywkowym. W środowisku żużlowym dało się przeczytać, że to zły pomysł, że w ten sposób narażamy kluby na koszty, a już tym bardziej nie wspieramy polskich ośrodków w sprawie powrotu na żużlową mapę Polski. Trochę w tym racji jest, ale trzeba spojrzeć też na drugą stronę medalu. 

Drużyna z Landshut chcąc się utrzymać jako klub potrzebuje jazdy. Nie widu, nie słychu aby niemiecka Bundesliga miała w zamiarach start w sezonie 2021. Na przykładzie innej niemieckiej drużyny Wolfe Wittstock, widać, że jazda w polskich rozgrywkach wychodzi na dobre. Co prawda Wilki zajęły ostatnią pozycję w 2. Lidze Żużlowej, lecz pokazały się z dobrej strony i nadały świeżości rozgrywkom. 

Kompletnie nie trafia do mnie argument, jakoby dołączenie Landshut do polskiej ligi oznacza koniec żużla w Niemczech. Jeżeli niemiecka Bundesliga byłaby zainteresowana wystartowaniem w nadchodzącym sezonie, to już podjęłaby kroki ku temu. Jeżeli natomiast do dziś nic nie wiemy, to na co działacze Diabłów mieli czekać? Jeżeli klub nie jeździ to nie zarabia. 

Czynnik sportowy trzeba również uwzględnić. Trzeba przyznać, że ekipa prowadzona przez Sławomira Kryjoma zmontowała ciekawy skład, dający szansę nawet na awans do fazy play-off. Tacy zawodnicy jak Kai Huckenbeck czy Martin Smolinski mogliby przecież z powodzeniem startować o ligę wyżej. 

Ponadto zauważmy pewny aspekt. Załóżmy, że z drugiej ligi wycofują się nagle kluby z Landshut, Wittstock oraz Daugavplis. Zostają nam Opole, Poznań, Rzeszów i Rawicz. Czy zależy nam na cztero drużynowej 2. Lidze? Nie sądzę. 

Mówi się także, że żużlowi działacze zarządzający rozgrywkami w Polsce zamiatają sprawę pod dywan i nie wspierają ośrodków próbujących wrócić na mapę Polski. Nie do końca się z tym zgadzam. W Pile do teraz nie wiadomo praktycznie nic, czy jest jakakolwiek szansa na utworzenie tam klubu. Śląsk Świętochłowice do dziś ma problem ze swoim stadionem i muszą organizować treningi szkółki w innych miastach. Działacze Krakowskich Smoków natomiast prężnie działają, lecz do utworzenia stabilnego klubu mającego możliwość wystartowania w rozgrywkach im jeszcze daleko. Dlaczego więc zagraniczne kluby nie miałyby skorzystać z wolnych miejsc jakie same się utworzyły?

Jedyny minus całej sytuacji to koszta dalekich podróży i ryzyko, że mecz np. nie odbędzie się z powodu opadów deszczu. Kluby drugoligowców były jednak pytane o stanowisko na temat dołączenia klubu z Landshut. Nikt nie miał o to problemu. Każdy podjął ryzyko, więc najwidoczniej to nie jest dla klubów problemem. 

Druga liga zapowiada się ciekawie i cieszmy się zainteresowaniem ze strony zagranicznych klubów, które ze względu na kryzys w swoich krajach chcą skorzystać z jazdy w naszej lidze. To dla nas jest promocja, a także szansa na lepsze rozwinięcie się rozgrywek w Polsce. 

Kamil Szyszkowski