
Jeszcze nie dawno stroiliśmy choinkę, czyściliśmy bombki i wykonywaliśmy inne bożonarodzeniowe czynności. Teraz przychodzi nam czas na uzupełnienie święconki, inwazja kurczaków oraz malowanie pisanek. No właśnie. Ten ostatni element jest kluczowy dla polskiej tradycji. Element ten wywodzi się ponoć ze starożytnej Persji i jest najzwyklejszym pomalowanym jajkiem. Tradycyjnie w polskim żużlu jaj nie brakuje. Często też również bywają bardzo kolorowe.W ciągu tygodnia nie ucichły echa meczu dwóch Unii. Okazuje się, że Unia Leszno odcina się od jakichkolwiek pomysłów jakoby ,,leszczyńskie byki” w jakiś sposób napomknęły sędziemu zawodów o zaistniałej sytuacji. Przypomnę tylko, że chodziło o wcześniejsze wyprowadzenie maszyn przez Jacka Golloba i Lukasa Drymla. Mało tego z klubu wyszło nawet oficjalne pismo. W wielkim skrócie mówi ono, że nie było żadnego protestu w sprawie motocykli, a sędzia zrobił to tylko dlatego aby jego postępowanie było zgodne z regulaminem. Sam nie wiem jakie rozwiązanie jest gorsze. Czy bycie zimnym mechanicznym formalistą czy lepsze jest pójście z tzw. ,,duchem gry”. Z drugiej strony jeśli ktoś nie przestrzega małego przepisu to jak będzie przestrzegał dużego. Na ten temat są różne głosy. Nie ma złotego środka, a jedynie zdania skierowane emocjami. Innymi słowy opinia jest zależna od bliskości do serca któregoś z klubów unijnych, każdej wypowiadającej się osoby. Ewentualnie stosunku do sędziego. Ja akurat oba kluby darze takim samym stosunkiem emocjonalnym, więc nie pozostaje mi nic innego jak spojrzeć okiem chłodnym. Mimo wszystko uznałbym zwycięstwo Unii Tarnów. Trzeba iść z duchem sportu...
Niestety na polskim żużelku ciągle pojawiają się akcenty zupełnie do niego nie pasujące. Podczas meczu zaplecza Ekstraligi doszło do wybryku grupki chuliganów. Na meczu w Gorzowie banda pseudokibiców zabrała flagę sympatykom Startu Gniezno i wbiegła na płytę stadionu . Oczywiście klub gorzowskiej Stali wystosował pismo piętnujące ich zachowanie z prośbą o wydanie tożsamości tych delikwentów. Postawa klubu jak najbardziej godna pochwały. Nie można pozwolić, że by zachowania chamskie wpisały się w krajobraz polskiego speedwaya. W końcu stadiony żużlowe to nie stadion Cracovii Kraków. Jednak należy się zastanowić czy klub zrobił wszystko, żeby do takiej sytuacji nie doszło. Może należałoby trochę zwiększyć środki na ochronę.
A właśnie odnośnie ochrony na stadionach. Okazuje się, że we wszystkim trzeba znaleźć zdroworozsądkowe myślenie. W Gdańsku chyba są z tym problemy. Tamtejsi pracownicy z firmy ochroniarskiej dali do zrozumienia dlaczego wybrali taki zawód. Jedni ludzie, aby leczyć kompleksy stają się chuliganami stadionowymi, a inni...zapisują się do ochrony. Podczas inauguracji ligowej ochroniarze ograniczali możliwość pracy niektórym mediom. Po mimo ważnych akredytacji ograniczano poruszanie się po obiekcie. Utrudniano dostęp na płytę stadionu dla fotoreporterów. Dopiero po interwencji osób funkcyjnych (szef fotoreporterów) wpuszczono ich na płytę. Niestety tacy ludzie też się zdarzają. Dostają kurtkę z napisem, ewentualnie czapeczkę i myślą sobie nie wiadomo co. Pokazać się, ja tu jestem!!! Jestem tu i muszę wszyscy muszą znać swoje miejsce. Tacy ludzie zapominają często, że nie są ,,Panami na krańcu świata”. A może byli wpuszczani dziennikarze tylko z poza układu?
Okazuje się, że żużelek stał się bardzo skomercjalizowany. I to w aż trzech przypadkach. Przyjeżdża Grudziądz, Krosno i Piła do Zielonej Góry, Lublina i Gdańska. Było to tak goście wjeżdżają do parkingu, podchodzą gospodarze i mówią: ,,Wy jesteście pragnienie, a my jesteśmy Sprite”. Fakt... pragnienie nie ma szans. I cos w tym jest. Wyniki mówią same za siebie: 74:16, 60:30, 65:25. Dla mnie osobiście najbardziej zaskakujące są rozmiary porażki w Zielonej Górze. Jednak w tym meczu w barwach Grudziądza pojechali tacy zawodnicy jak: Krzyżaniak, Robacki i Bajerski (ten ostatni mnie akurat nie zdziwił). Bądź co bądź zawodnicy z Ekstraligową przeszłością. Myślę ze porażka była wkalkulowana, ale żeby aż taka tragedia. Panowie trzeba się starać, a nie odcinać kupony od ekstraligowej przeszłości.
Ciekawe rzeczy dzieją się w Częstochowie. Gdzie najpierw się przekłada trening, a potem zawodnicy stwierdzają, że nie ma sensu jeździć. Całkowicie się z tym zgadzam. Po co trenować na torze? Ja osobiście wole treningi w barze. Strach pomyśleć, ale mam nadzieje, że zawodnicy Włókniarza nie. No może nie wszyscy. Dobra decyzja... nie można się przetrenowywać. Sezon pokaże, że trening w Częstochowie nie był nikomu potrzebny. W sumie można było chociaż młodzieżowcom dać po jeździć, bo ta częstochowska młodzież jakoś nie domagała w ostatnim meczu.
Miało być podniesienie poziomu, a tu klops. Tak naprawdę z zawodników obcojęzycznych dobrze zaprezentowali się Tony Rickardsson (jakże się tym cieszę), Jason Crump, Nicky Pedersen i ... Rune Holta. W miarę przyzwoicie Richardson i Sullivan, ale od nich wymaga się więcej. A reszta gdzie... musiała wyjechać pilnie, a na tor wysłali manekiny dla niepoznaki. Jonsson poniżej poziomu, Bjerre lekko źle, Dryml to w ogóle tragedia na dwóch kółkach. Nie będę nawet wspominał o obcokrajowcach – juniorach. Z całym szacunkiem dla nich, ale oni jeżdżą na motorach wolniej niż ja biegam do tyłu. Mnie osobiście najbardziej rozczarował Hefenbrock. Miałem lepsze zdanie o jego umiejętnościach. Okazuje się, że jak na razie dodają kolorytu a nie podwyższają poziom.
Tak proszę państwa liga się kręci, a pisanek (żeby nie powiedzieć jaj) nie brakuje. Oczywiście Wielkanoc to nie tylko liga. To czas zadumy i rozmyślań nad męką Chrystusa. Rozważamy czy nasze postępowanie jest dobre. To ostatnie zdanie jest bardzo naiwne, bo wiem, że na tym świecie są osoby przekonane o swojej świętości. Mówi się trudno... Nie ma co się przejmować. Trzeba wziąć sobie do serce słowa z filmu ,,Hrabia Monte Christo” z Jimem Cavezielem i Dagmarą Dominczyk. ,,Bierz kobietę, którą kochasz. Bierz fortunę i żyj”. I ja właśnie tak zrobię. Wesołych ¦wiat Wielkiej Nocy.Alleluja,alleluja.