Obrońca tytułu mistrzowskiego i prowadzący w żużlowym Grand Prix Tomasz Gollob jeszcze ani razu nie zwyciężył w Walii. Czas na pierwszy triumf w GP Wielkiej Brytanii. W tym sezonie żużlowcy już dwukrotnie rywalizowali na torach jednodniowych. Najpierw w Göteborgu, a dwa tygodnie temu w Kopenhadze.

W Szwecji Gollob był dziewiąty, ale zawody zostały wtedy przerwane po 16 wyścigach z powodu opadów deszczu. W Danii 40-letni żużlowiec zwyciężył w wielkim stylu. Teraz czeka go ostatnia w tym roku walka na torze przygotowywanym tylko na jedne zawody. – I jakoś muszę ten turniej przetrwać. Niestety, w Cardiff prześladuje mnie pech. Albo mam problemy z dopasowaniem motocykla do specyficznej, sypkiej nawierzchni, albo sprzęt całkowicie odmawia posłuszeństwa i łapię defekty – mówi Tomasz Gollob.

Gollob na podium w stolicy Walii stanął jedynie 10 lat temu, kiedy uplasował się na 3. pozycji (zwyciężył Tony Rickardsson). Później zajmował odległe pozycje. Nawet w poprzednim roku, kiedy był w wyśmienitej formie, na Millennium Stadium mu się nie wiodło. Prowadził w półfinale, lecz jego motocykl zdefektował (uszkodzenie zapłonu) i Polak odpadł z rywalizacji.

Po takich przeżyciach jest pełen obaw przed sobotnim turniejem. – Tomek narzeka, wspomina coś o przetrwaniu, ale to chyba tylko poza – przekonuje mistrz świata z 1973 roku Jerzy Szczakiel.

Bukmacherzy wsłuchują się w opinie ekspertów i za wygraną Golloba płacą najmniej (około czterech złotych za każdą postawioną złotówkę). Ich zdaniem kolejne pozycje powinni zając Crump, Hancock i Jarosław Hampel.

Więcej w sobotnim „Przeglądzie Sportowym".