70 tysięcy złotych wydał Tomasz Gollob na przygotowania do Grand Prix Wielkiej Brytanii. - Serce boli, ale bez tego nie miałbym szans na dobry wynik - mówi Tomasz Gollob. Mistrz Świata regularnie uszczupla swoje konto. Siedemdziesiąt tysięcy złotych wydał już na przygotowania do zakończonego zwycięstwem turnieju o Grand Prix Danii. Teraz sytuacja się powtarza. Wszystko przez nowe tłumiki.

– Cena za ich wprowadzenie jest straszna. Z rewolucją technologiczną jest bowiem tak, że pociąga ona za sobą nie tylko zmiany w stylu jazdy, ale przede wszystkim koszty. Ja już nawet boję się liczyć, ile mnie to wszystko kosztuje, bo pewnie wiele siwych włosów by mi przybyło. Zresztą pal licho te siwe włosy, bo ich już i tak mam sporo. Najgorszy jest ten drenaż portfela, bo przecież nie mogę siedzieć z założonymi rękami i liczyć na uśmiech losu. Kilka miesięcy temu nikt nas, zawodników, nie pytał o koszty. Od nas wymaga się dobrej jazdy i wyniku, ale teraz jest tak, że jak się człowiek nie zatroszczy o fundusze, to nie ma ani jednego, ani drugiego – kwituje Gollob.

Nasz najlepszy żużlowiec już zimą wydał na tuning silników blisko 400 tysięcy złotych. Większa część tej sumy została przelana na rachunek Szweda Jana Anderssona, który przygotowywał dziesięć jednostek napędowych (minimalny koszt tuningu jednej to 25 tysięcy złotych). Pięć kolejnych trafiło w ręce innych specjalistów od sprzętu. Między innymi do Ryszarda Kowalskiego i Henryka Romańskiego. Jeden silnik znalazł się też u Joachima Kugelmanna.

Z informacji Przeglądu Sportowego wynika, że Tomasz sprawdził jak funkcjonuje urządzenie Niemca w meczu ligi szwedzkiej pomiędzy Hammarby i Dackarną Malilla (45:39). Gollob zdobył w tym spotkaniu osiem punktów, wygrał dwa biegi, ale był średnio zadowolony z pracy tego silnika. Natomiast te zrobione przez Anderssona za nic w świecie nie chciały zgodnie współpracować z nowymi tłumikami. Polski mistrz próbował różnych ustawień, by jakoś dopasować sprzęt, ale ostatecznie dał za wygraną. Tamte silniki poszły w kąt, bo Gollob ostatecznie zdał sobie sprawę z tego, że tylko wymiana całego parku maszyn da mu kolejny tytuł.

Na całość poszedł przed zawodami w Kopenhadze. Zupełnie zrezygnował z silnika, który dał mu podium w sezonie 2010 i ostatecznie do zawodów zgłosił trzy nowiutkie urządzenia. W Cardiff zrobi tak samo. – Silnik, który całkiem nieźle sprawował się w ubiegłorocznym turnieju, na pewno mi się nie przyda, bo na pewno nie uda mi się go zgrać z nowymi tłumikami. Usunąłem co prawda usterkę związaną z elektryką, ale to niczego nie zmienia. W tym tygodniu odbieram dwa nowe silniki. Jeden przygotowałem już wcześniej. Zatem znowu mam kompletnie nowy park maszyn. Mam nadzieję, że na testach podczas piątkowego treningu wszystko co mam będzie działało bez zarzutu – mówi.

Gollob rocznie wydaje na sprzęt około dwóch milionów złotych. W tym sezonie na pewno przekroczy tę kwotę. To musi boleć, ale dla kibiców liczy się przede wszystkim to, że nasz zawodnik jest w grze o złoto. Najbardziej imponujące jest tempo, w jakim żużlowiec uporał się z problemami, które zrodziły się po wprowadzeniu nowych tłumików. Aby to osiągnąć, zmienił nie tylko park maszyn, ale i sylwetkę na starcie oraz wynalazł specjalną nakładkę na widelec przedniego koła, dzięki której jest teraz zdecydowanie szybszy od przeciwników na prostej startowej.