W miniony poniedziałek reprezentacja Wielkiej Brytanii zwyciężyła w drugim półfinale Drużynowego Pucharu Świata. Zespół, który prowadzi Rob Lyon w pełni wykorzystał atut własnego toru i w King's Lynn pokonał faworyzowanych Australijczyków. W trakcie zawodów groźny upadek zanotował Tai Woffinden. Uczestnik cyklu Grand Prix zapewnia jednak, że w finale będzie wspierał reprezentację swojego kraju.

- Teraz trochę odpoczywam, ponieważ po wypadku moje żebra są bardzo obolałe. Na pewno pojadę w sobotę. Osiągnęliśmy w poniedziałek bardzo dużo jako zespół i nie chcę tego stracić w sobotę. Pracowaliśmy bardzo ciężko, aby dotrzeć do finału - mówi wschodząca gwiazda brytyjskiego żużla.

Nie da sie ukryć, że w przypadku awansu do finału tor będzie sprzymierzeńcem gospodarzy finału - kadry Danii, jednak Tai nie widzi przeszkód w rywalizacji na owalu należącym do Ole Olsena. - Tor  Vojens jest krótki, tak jak angielskie i nie ma powody, dlaczego my nie możemy wygrać. Byłem już wcześniej w Vojens. Wygrałem wyścig w Drużynowym Pucharze Świata dwa lata temu i wiem o co tam chodzi. Tor jest zawsze świetny, choć zawsze pada, gdy odbywa się tam Drużynowy Puchar Świata - dodał.

Wiadomo, że obok Brytyjczyków do finału awansowali już Polacy, którzy w niedzielę bezdyskusyjnie zwyciężyli na torze w Gorzowie. Stawkę finalistów uzupełnią dwie najlepsze drużyny barażu, w którym wystąpią Duńczycy, Rosjanie, Australijczycy i Szwedzi.