Szwedzkie kluby już zakończyły kompletowanie składów na kolejny rok. Okienko transferowe zostało zamknięte 1 listopada. Tomasz Gollob miał oferty z Dackarny Malilla i Västervik, mógł zostać w Hammarby, ale ostatecznie nie przyjął oferty żadnej z tych drużyn.

- Od początku mówiłem Tomkowi Gaszyńskiemu, bo to on prowadził w moim imieniu rozmowy, nic na siłę - podkreśla Tomasz Gollob. - Rzeczywistość w tamtejszej lidze mocno się zmieniła przez nowe regulaminy. Może trzeba trochę poczekać, dać sobie więcej czasu do namysłu. W kwietniu Szwedzi otwierają kolejne okienko transferowe. Może wówczas zdecyduję się na podpisanie umowy z jakimś klubem - zdradza Gollob.

Przepisy po drugiej stronie Bałtyku zmieniły się na niekorzyść Polaków. Elitserien ma zostać powiększona w sezonie 2014, więc za rok nikt nie spadnie. Wprowadzono za to obowiązek startu trzech szwedzkich zawodników i zmniejszono limit finansowy z 2,9 na 2,6 miliona koron, co spowodowało, że miejscowi menedżerowie potrzebują dużo pieniędzy na rodzimych żużlowców. Więcej mogą wydać jedynie te kluby, którzy mają realne szanse na medale. O rozstaniu z Hammarby Sztokholm, gdzie Gollob występował przez ostatnie dwa lata, zadecydował po trochę każdy z tych czynników.

Polak mógł zostać w zespole ze stolicy Szwecji, ale jako zawodnik oczekujący, bez gwarancji startowych. Oczywiście, na takie rozwiązanie nasz mistrz nie mógł się zgodzić. Można założyć, że zostałby zaproszony kilka razy. Tymczasem Elitserien jest ważna ze względu na możliwość jazdy na torze o innej geometrii niż te w Polsce. Fakt, że nadal nie wiadomo, gdzie Gollob będzie występował w Enea Ekstralidze, miał przełożenie na fiasko rozmów w Szwecji.