Już w najbliższą niedzielę Stal Gorzów zmierzy się na własnym obiekcie w rewanżowym spotkaniu Enea Ekstraligi z Dospel Włókniarzem Częstochowa. W miniony poniedziałek obie drużyny spotkały się w zaległym meczu 7 kolejki, górą okazały się Lwy, któe wygrały 48:42. Podopieczni Piotra Palucha nie dość, że przegrali, to dodatkowo stracili kolejnego zawodnika.

Do kontuzjowanego Nermarka dołączył Linus Sundstroem, który ucierpiał po kraksie z Hubertem Łęgowikiem. Związku z tym Piotr Paluch miał spory dylemat jak ustawić drużynę, by ta skutecznie powalczyła o trzy punkty z częstochowskimi "Lwami".

Dużo zależeć będzie od drugiej linii czyli m.in. Tomasza Gapińskiego, który w Częstochowie wywalczył sześć punktów. Jeśli pojedzie podobnie na obiekcie im. Edwarda Jancarza, a dodatkowo swoje zrobi Niels Kristian Iversen i Bartosz Zmarzlik z Krzysztofem Kasprzakiem, kto wie, być może sprawią niespodziankę i osłabieni brakiem dwójki Szwedów wygrają za trzy punkty  - Oby tak było - mówi "Gapa". - Ale pamiętajmy, że to my mamy problemy. Że my straciliśmy ostatnio dwóch zawodników i nasza postawa stoi pod dużym znakiem zapytania. Tak jest, co tu dużo mówić... Ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby pomóc drużynie wygrać. W Częstochowie jechałem na nowych silnikach. Odczytywałem je i na początku miałem problemy z dopasowaniem się do toru. W drugiej części meczu było lepiej, a liczę, że w Gorzowie będzie jeszcze lepiej - dodał Gapiński w rozmowie z portalem czestochowa.gazeta.pl.