Krakowski klub dołączył do grona przeciwników wprowadzenia nowego typu tłumików. Pomysł żużlowych władz od samego początku budzi wiele emocji kibiców, działaczy, a przede wszystkim samych zawodników. Ci pierwsi martwią się że bez hałasu żużel starci swój urok, a drudzy boją się zwiększenia awaryjności siliników. Swoje zdanie wyraził również prezes Speedway Wandy Paweł Sadzikowski i menadżer Mirosław Cierniak.

 - Zmiany powinny nieść ze sobą korzyści, a nie wpływać destrukcyjnie. Nie dość, że defektów motocykli jest coraz więcej, to mniejsza liczba decybeli pozbawi czarny sport uroku - stwierdził sternik klubu z Nowej Huty. Popiera go menadżer krakowian Mirosław Cierniak. - Cieszy solidarność zawodników i klubów. Tłumiki niekorzystnie zmieniają charakterystykę silnika. W jaki sposób? Po prostu tłumią jego moc. Z tego powodu silniki będą się przegrzewać i skróci się ich żywotność. Trzeba pamiętać, że wiąże się to z dodatkowymi kosztami.

Dla zawodników ścigających się w najniższej klasie rozgrywkowej utrata silnika to wielki problem, a już dwóch lub trzech moze oznaczac definitywny koniec sezonu. Cierniak przypomina że wiele lat temu podobne emocje wywoływała zmiana nawierzchni torów z żużlowych na sejnitowe, wtedy jednak żużlowe środowisko było nastawione pozytywnie do zmian - Bo zmiany były korzystne. Zawodnicy nie musieli szorować kombinezonów i motocykli, a sponsorzy nie narzekali, że ich loga nie widać już po pierwszym wyścigu.

Krakowianie zaniepokojeni są również pogodą, która jak dotąd skutecznie uniemożliwiła wyjazd zawodników na tor. - Jest lekki niepokój, bo nie mieliśmy jeszcze treningu na naszym obiekcie - martwi się Sadzikowski. - Dopiero za dziesięć dni warunki mają być korzystne i możliwe, że urządzimy wtedy maraton treningowy - dodaje Cierniak.