Scott Nicholls o minionym sezonie chciałby jak najszybciej zapomnieć. Zawodnik notował bardzo słabe wyniki w Polsce oraz w cyklu Grand Prix. Jedynie w szwedzkiej Elitserien utrzymywał wysoką dyspozycję.

Miniony cykl GP był dla Wyspiarza niczym nocny koszmar. Zawodnik ukończył go na ostatniej, piętnastej pozycji, zdobywając 45 punktów w 11 rundach. Był to najsłabszy wynik Nichollsa w elitarnym cyklu, w którym startował nieprzerwanie od 2002 roku. Scotty przyznaje, że będzie mu ciężko, kiedy zabraknie go podczas pierwszego turnieju mistrzowskiego w sezonie 2010 w Lesznie. - Oczywiście, jestem bardzo zawiedziony, że odpadłem z cyklu, ale  mam mieszane uczucia. Z jednej strony, odczuwam ulgę, z drugiej natomiast wiem, że kiedy najlepsi będą ścigać się 24 kwietnia w Polsce, zabraknie mnie tam.

Wielką Brytanię w GP 2010 reprezentować będą Tai Woffinden oraz Chris Harris, którzy otrzymali od organizatorów dzikie karty. O ile decyzję o przyznaniu dzikusa Woffindenowi, Nicholls uważa za bardzo słuszną, o tyle podważa wybór Harrisa. - Osobiście, uważam, iż Lee Richardson bardziej zasłużył na starty w przyszłorocznym cyklu. Lee prezentował wyrównaną formę we wszystkim ligach. W Polsce i Szwecji był bardzo skuteczny. Również jego forma na rodzimym podwórku była równa i wysoka. Jestem zaskaczony wyborem "Bombera", ale to moja osobista opinia. Lee zasłużył najbardziej na dziką kartę spośród wszystkich angielskich żużlowców. - zakończył.