Kierownictwo Klubu Motorowo-Żużlowego Lublin powoli kończy kompletowanie składu na nadchodzący sezon. Działacze trzymali w niepewności lubelskich kibiców bardzo długo, na co największy wpływ ma nowa dyscyplina finansowa klubu.

Wygląda na to, że nauka nie poszła w las i włodarze Koziołków nie popełnią błędów ubiegłego, debiutanckiego sezonu. Przypomnijmy, że klub znad Bystrzycy przed procesem licencyjnym nie spłacił wszystkich należności i aby otrzymać zgodę na starty w drugiej lidze, podpisał z zawodnikami ugody. Wydaje się, że działacze wyciągnęli odpowiednie wnioski i podobna sytuacja po nadchodzącym sezonie, nie powinna się powtórzyć.- Nie podpisywaliśmy kontraktów, które nie miały pokrycia w realnej gotówce - powiedział podczas wczorajszej konferencji prasowej dyrektor KMŻ, Dariusz Sprawka. - Musieliśmy dbać o przyszłość klubu. Dyscyplina finansowa była dla nas najważniejsza - dodał.

W porównaniu do innych ośrodków żużlowych w Polsce, lubelski klub nie może liczyć na dużą pomoc ze strony miasta. Niemal na równi z przyciągającym na trybuny w Lublinie ok. 3000 kibiców na mecz czarnym sportem, traktowany jest motocross. Co prawda przedstawiciel tej dyscypliny nad Bystrzycą - KM Cross odnosi na arenie międzynarodowej wiele sukcesów, jednak zdaniem kibiców, radni przy podziale powinni kierować się przede wszystkim popularnością dyscypliny. Rozczarowania z decyzji włodarzy miejskich nie kryje prezes Zbigniew Wojciechowski. - Z naszych informacji wynika, że na pierwsze półrocze otrzymamy tylko 105 tys. złotych. To zaledwie 1/5 tego, czego oczekiwaliśmy. 210 tys. zł na cały sezon to skandalicznie mało.