Kurz po pierwszej kolejce PGE Ekstraligi powoli opada i wielu kibiców kręci nosem, że przez zmiany regulaminowe sezon zasadniczy jest już praktycznie rozstrzygnięty, ale spotkania z inauguracyjnego weekendu udowodniły, że może on przynieść jeszcze wiele niespodzianek. 

zielona-energia.com Włókniarz Częstochowa 44:46 Fogo Unia Leszno 

Fogo Unia wygrywa w Częstochowie piąty raz z rzędu i sprowadza na ziemię częstochowskich kibiców, którzy po zawieszeniu rosyjskich żużlowców widzieli Lwy w finale PGE Ekstraligi. Wygląda na to, że Włókniarz będzie się mierzył z tymi samymi problemami co w minionym roku czyli brak atutu własnego toru i ogromna przepaść między Madsenem a resztą częstochowian. Pierwsze siedem wyścigów nie zapowiadało jednak problemów gospodarzy. Świetnie spisywał się Fredrik Lindgren, Bartosz Smektała co prawda przegrał z debiutantem Jabłońskim, ale w kolejnym wyścigu przywiózł Piotra Pawlickiego na 5:1, Kacper Woryna mimo upadku również wyglądał na szybkiego. Potem coś poszło nie tak i w kolejnych sześciu gonitwach zawodnicy Włókniarza wygrali jedynie raz. Chciałbym też wiedzieć jaki patent ma na szkolenie młodzieży Roman Jankowski. Ci, którzy śledzili rok temu rozgrywki młodzieżowców mogli się spodziewać, że Hubert Jabłoński będzie się dobrze prezentował, ale jego występ w Częstochowie przerósł najśmielsze oczekiwania. Na plus w tym spotkaniu Kacper Woryna, David Bellego i Hubert Jabłoński. Na minus Bartosz Smektała, Fredrik Lindgren i częstochowscy juniorzy.

Moje Bermudy Stal Gorzów 44:46 Motor Lublin

Motor w Gorzowie wygrał drugi raz z rzędu i również utarł nosa zespołowi stawianemu w roli faworyta do złotych medali. Nie była to jednak niespodzianka takiego pokroju jak w Częstochowie. Można powiedzieć, że lublinianie ogólnie zyskali na zawieszeniu Rosjan. Zastępstwo zawodnika zdobyło 10 punktów w 4 startach, czyli wynik lepszy niż oba występy Laguty na Jancarzu w roku ubiegłym. Motor zaprezentował się jako kompletna drużyna z wyraźnym liderem, co może być ich siłą przez cały sezon, ale kładzie to też ogromną odpowiedzialność na barki Mikkela Michelsena, który w piątek udźwignął ten ciężar pokonując trzykrotnie Bartosza Zmarzlika, co w Gorzowie jest nie lada wyczynem. Stali zabrakło punktów liderów, Zmarzlik i Vaculik zdobyli po 9 punktów, jednak nie przeszkodziło to Władysławowi Komarnickiemu by mieć pretensje tylko do jednego z nich, mówiąc że Vaculik powinien punktować koło kompletu, a gorszy występ dwukrotnego mistrza świata skomentował słowami „to tylko człowiek”. Bardzo ładny obrazek mogliśmy zobaczyć w ósmym biegu, kiedy Bartosz Zmarzlik zaopiekował się prowadzącym Mateuszem Bartkowiakiem i zagwarantował miejscowym wygraną 5:1. F-16 jeżdżący parą to nie był zbyt częsty widok w poprzednich sezonach. Na plus Patrick Hansen i Mikkel Michelsen. Na minus Martin Vaculik i Bartosz Zmarzlik.

Arged Malesa Ostrów Wielkopolski 35:55 ZOOleszcz GKM Grudziądz

Nec Chris Holder contra plures można skomentować pojedynek w Ostrowie Wielkopolskim parafrazując łacińską sentencję. Australijczyk zakończył mecz z 14 punktami, a pozostali seniorzy Arged Malesy uzbierali ich łącznie 18. Oprócz postawy mistrza świata z 2012 roku pochwalić można także Matiasa Nielsena, który co prawda biegu nie wygrał, ale był drugim najskuteczniejszym seniorem gospodarzy i jako jedyny pokonał Nickiego Pedersena. Bardzo dużym rozczarowaniem okazali się młodzieżowcy Arged Malesy. Szostak i Krawczyk mieli być dla Ostrowa tym samym czym Wiktor Lampart i Wiktor Trofimow dla Motor Lublin. Jednak wydaje mi się, że trochę przytłoczyła ich presja i waga tego spotkania. Po drugiej stronie barykady młodzieżowcy GKM-u, którzy spisali się dużo powyżej oczekiwań. Na szczególną pochwałę zasługuje Kacper Pludra. Wychowanek Byków miałby trzy oczka więcej, gdyby nie defekt motocykla na ostatnim wirażu czwartego biegu. Kibiców Gołębi może też cieszyć postawa Krzysztofa Kasprzaka, który przed sezonem nie spisywał się najlepiej, a w Ostrowie przegrał jedynie z Chrisem Holderem. Na plus Matias Nielsen i  Krzysztof Kasprzak. Na minus Grzegorz Walasek, Oliver Berntzon i ostrowska młodzież.

Betard Sparta Wrocław 59:31 For Nature Solutions Apator Toruń

Lata lecą, a Apator Toruń dalej dostaje lanie w pierwszym wyjazdowym meczu sezonu. Ostatni raz Anioły wygrały takie spotkanie w 2013 roku, kiedy ówczesny Unibax wygrał w Zielonej Górze. Niedzielna porażka była jednak wyjątkowa, bo takich batów na inaugurację torunianie nie dostali od 1981 roku, kiedy przegrali w Opolu 62:28. Fatalny był wczoraj Jack Holder, który nie zdobył punktów w pięciu z sześciu swoich wyścigów, ale sam nie wiem czy na gorszą ocenę nie zasłużył Robert Sawina. Trener Apatora nie zastosował ani jednej seniorskiej rezerwy taktycznej, a pozostała trójka toruńskich uczestników Grand Prix prezentowała się wyraźnie lepiej od Australijczyka. Na pochwałę jako jedyny z torunian zasługuje Denis Zieliński, który mimo tego, że jedyne oczko zdobył na koledze z pary, to punkty gubił na trasie po niezłych startach i w przeciwieństwie do Krzysztofa Lewandowskiego stawiał jakikolwiek opór zawodnikom gospodarzy. Mało brakowało, a pokonałby Gleba Czugunowa. O Sparcie ciężko powiedzieć złe słowo, może jedynie Rosjanin z polskim paszportem spisał się słabiej, ale wstydu po sobie nie pozostawił. Wygląda na to, że kolejny rok dominatorem na Olimpijskim będzie Maciej Janowski, który ani razu nie przegrał zawodnikiem rywali. Na plus Maciej Janowski, Dan Bewley, juniorzy Sparty i Denis Zieliński. Na minus For Nature Solutions Apator Toruń.

Siódemka kolejki:

1. Maciej Janowski (3,3,3,3,3,2*) 17+1 – przy wyborze staram się nie kierować się stricte ilością punktów, ale Janowskiemu miejsce w tym zestawieniu należy się jak psu zupa. Magic robił na Olimpijskim co chciał.

2. Krzysztof Kasprzak (1*,3,2*,2,2*) 10+3 – KejKej spisał się w Ostrowie bardzo dobrze i postawiłem na niego, a nie na Przemysława Pawlickiego, ponieważ od młodszego z wychowanków Unii Leszno można było oczekiwać takiego wyniku. Kasprzak wygrał wczoraj więcej wyścigów, niż w całym poprzednim sezonie na wyjazdach.

3. Mikkel Michelsen (1,3,1,3,3,3) 14 – co prawda Duńczyk dał się dwa razy objechać na 5:1, to w pozostałych wyścigach był bezkonkurencyjny i przypieczętował zwycięstwo Koziołków ogrywając w 15 wyścigu parę Zmarzlik-Vaculik. Do tego trzykrotnie pokonał bezsprzecznego króla stadionu imienia Edwarda Jancarza – Bartosza Zmarzlika.

4. Dan Bewley (2*,2,3,3,0,3) 13+1 – to był najlepszy mecz w karierze Brytyjczyka na Olimpijskim, a przecież nie jechał przeciwko byle komu, każdy z seniorów Apatora jest stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Jeśli Bewley utrzyma tak wysoką formę przez cały sezon, to Spartanom nie musi brakować zawieszonego Artioma Łaguty.

5. Patrick Hansen (2*,2,0,2,1*) 7+2 – wielu mówiło, że Hansen w Ekstralidze sobie nie poradzi, że rok temu punktował głównie na wyjazdach, że nie poradzi sobie na trudnym gorzowskim torze, a on zaliczył bardzo przyzwoity debiut i z rozkręcał się z biegu na bieg i robił co mógł, by pomóc drużynie wygrać.

6. Hubert Jabłoński (2,3,1*) 6+1 – kolejny talent z leszczyńskiej szkoły żużla. Jabłoński zadebiutował lepiej niż sam Bartosz Zmarzlik, pokonał mistrza świata juniorów Jakuba Miśkowiaka, a także Mateusza Świdnickiego i Bartosza Smektałę, ręce same składały się do oklasków.

7. Kacper Pludra (3,D,0) 3 – pokonał dużo wyżej notowanych Szostaka i Krawczyka, defekt odebrał mu zwycięstwo nad Tomaszem Gapińskim w biegu czwartym, a w swoim trzecim starcie mimo, że punktów nie zdobył to naciskał Grzegorza Walaska i nie był tak daleki od pokonania byłego Indywidualnego Mistrza Polski.