Wczorajszy mecz pomiędzy Unibaxem Toruń, a Falubazem Zielona Góra zakończył się triumfem zespołu Aniołów. Drużyna z Grodu Kopernika odjechała równe zawody na niezłym poziomie i to wystarczyło, aby pokonać jeżdżących w kratkę podopiecznych Piotra Żyto.

- Dziś wygrała drużyna lepsza, o bardziej wyrównanym składzie. Trudno jechać dwoma czy trzema zawodnikami i w sporcie często tak bywa, że zwycięża zespół o równiejszym składzie – ocenia Piotr Protasiewicz.

Praktycznie od początku zawody przebiegały pod dyktando gospodarzy. Jednak w jedenastej i dwunastej gonitwie żużlowcy Falubazu zdołali się przebudzić i odrobić aż 6 „oczek”. Mimo kapitalnej jazdy Grega Hancocka w końcówce nie wszyscy zawodnicy z województwa Lubuskiego byli w stanie nawiązać walkę z Unibaxem. Gorszy finisz zanotował m.in. krajowy lider drużyny z Grodu Bachusa, Piotr Protasiewicz. - Cały mecz jechaliśmy jak najlepiej. W pewnym momencie czułem, że trafiłem już w optymalne ustawienie, jednak po trzecim biegu mój silnik kompletnie stracił moc. Później rozpoczęło się szukanie ustawień w drugim motocyklu, ale to już nie było to, czego byśmy oczekiwali.
 
Obecnie na stadionie zielonogórskiej ekipy trwa modernizacja. W związku z remontem podopieczni Piotra Żyto nie mieli zbyt wielu okazji do treningów w sezonie 2010. - Tor był dziś taki jakiego się spodziewaliśmy, był bardzo twardy i równy dla wszystkich. Sprzyjał jeździe po całej długości i szerokości i nie był dla nas zaskoczeniem. Gdy w pewnym momencie wygrywa się wyścigi, a później przywozi się dwa zera to jest to też poniekąd kwestia objeżdżenia – komentuje popularny PePe.

- Mam problem, bo to drugi mecz, a silniki nie wytrzymują pięciu wyścigów – dodaje wychowanek i zawodnik Falubazu Zielona Góra.