Piotr Protasiewicz od początku sezonu należy do liderów Falubazu Zielona Góra. Kapitan Myszek Miki we wczorajszym meczu z Włókniarzem Częstochowa zdobył 11 punktów i obok Grega Hancocka był liderem drużyny. Po tym spotkaniu Protasiewicz w samych superlatywach wypowiedział się na temat stanu częstochowskiego toru.

35-letni wychowanek Morawskiego Zielona Góra po spotkaniu potwierdził, że wczorajszy tor nadawał się do walki na całej długości i szerokości, a także ... oczekuje takiego toru właśnie w Zielonej Górze. - Wielkie słowa uznania dla gospodarzy za tor. W końcu trafiliśmy na tor, na którym możemy się pościgać, a nie będziemy jeździć gęsiego. Może doczekamy się takiego toru w Zielonej Górze? Kibice przychodzą, ale niedługo może im się znudzić taka jazda "gęsiego". Cieszę się, że wygraliśmy jako drużyna. Mój występ był dobry i bardzo się z niego cieszę. - mówi Protasiewicz.

Początek sezonu w wykonaniu drużyny Mistrza Polski był bardzo słaby. Dodatkowo pojawiały się informacje o konfliktach, które na pewno wpływały na formę zawodników. Kapitan Falubazu zdementował te pogłoski. - Konfliktu w drużynie nie było, tylko po prostu nie było wyniku. Teraz jest wynik i wszystko dochodzi do normy - kontynuuje.

W trzynastym biegu Protasiewicz przejechał pięć okrążeń, bowiem nie zauważył "szachownicy", która oznacza koniec wyścigu. Popularny "PePe" o przysłowiowy "błysk szprycy" przegrał z Rune Holtą. - Kiedy wyprzedza się na linii zawodnika, to ciężko patrzeć na chorągiewkę, zwłaszcza, że sędzia podprowadzający stoi na trawie. Nie pierwszy raz mi się to zdarzyło, kółka mijają szybko, no i się czasem zdarzy. Szkoda, że nie wygrałem tego wyścigu - zakończył "PePe".