Pięciu polskich żużlowców będzie w sobotę w Vetlandzie walczyło o awans do przyszłorocznego cyklu indywidualnych mistrzostw świata. Faworytem turnieju jest Piotr Protasiewicz. - Nie podchodzę do startu w Vetlandzie w jakiś szczególny sposób - mówi.

- W tym sezonie każde zawody traktuję jednakowo. Zawsze wyjeżdżam na tor by wygrywać i nie zawracam sobie głowy tym, na kogo stawiają eksperci - studzi emocje Protasiewicz.

Przed rozpoczęciem sezonu Protasiewicz wydał mnóstwo pieniędzy na przygotowanie motocykli. Inwestycja się spłaca, bo zawodnik Falubazu Zielona Góra jest niezwykle szybki. - Dlatego też przed wyjazdem do Szwecji niczego nie zmieniałem - mówi Pepe, który w połowie lipca zdobył z reprezentacją Drużynowe Mistrzostwo Świata.

Najgroźniejszym rywalem Protasiewicza powinien być jutro Antonio Lindbäck. Czarnoskóry żużlowiec jest stałym uczestnikiem tegorocznego GP. W tym sezonie ma duże wahania formy i w klasyfikacji generalnej jest 11. W inauguracyjnym GP w Lesznie zdobył zaledwie punkt, by dwa tygodnie później zająć trzecie miejsce na torze w Göeteborgu. W ostatnim turnieju w Malilli był jedenasty. - Gdy spoglądam na listę startową, nie widzę wielkich nazwisk. Tak Protasiewicz, jak i Lindbäck znajdą się w trójce - twierdzi Zenon Plech.

Ostatni test przed sobotnimi zawodami - wtorkowy mecz ligi szwedzkiej w Kumli, gdzie jego Indianerna pokonała 46:44 Vetlandę - Protasiewicz zaliczył bez problemów. Z dorobkiem 12 punktów był, obok Jarosława Hampela, najlepszym zawodnikiem. W świetnym stylu pokonał kolegę z reprezentacji, wicelidera cyklu GP, a w innym biegu byłego mistrza świata Jasona Crumpa.

Więcej w piątkowym „Przeglądzie Sportowym".