Wczoraj na torze w Częstochowie odbył się finał Złotego Kasku. Na trzecim miejscu uplasował się zawodnik Falubazu Zielona Góra - Piotr Protasiewicz, który w biegu dodatkowym pokonał Damiana Balińskiego. Żużlowiec po tych zawodach nie krył zadowolnia ze swojego występu. 

Start Piotra Protasiewicza w finale Złotego Kasku stał pod znakiem zapytania. Przypomnijmy, zawodnik z Winnego Grodu podczas półfinału Speedway Ekstraligi, w którym to Falubaz podejmował na własnym torze drużynę Betardu WTS Wrocław zaliczył dwa upadki. Dopiero po tygodniu od tych zawodów, u zawodnika stwierdzono złamanie żeber. Intensywna rehabilitacja jednak przyniosła oczekiwany skutek. Protasiewicz we wczorajszym Złotym Kasku zdobył jedenaście punktów i w biegu dodatkowym o 3. miejsce pokonał Damiana Balińskiego. - Cieszę się z tego występu i trzeciego miejsca. Tor był super, parę efektownych mijanek też było, podobnie jak na naszym meczu ligowym. Trochę żałuję początku tych zawodów. Pierwsze dwa biegi jechałem na silniku, który wygrywał tu biegi na lidze. W pierwszym moim starcie spadłem z drugiej pozycji i jeszcze wyprzedził mnie Janusz Kołodziej. Szkoda tych punktów, ale z drugiej strony może lepiej się stało, bo zmieniłem motocykl i ten rezerwowy spisywał się bez zarzutu! Nieskromnie powiem, że jechałem na nim bezbłędnie  i wygrywałem pewnie - powiedział Pepe.

- W zawodach indywidualnych po dwóch niezbyt udanych biegach trudno myśleć o podium. Ze mnie zeszło ciśnienie, zmieniłem motocykl, jechałem na luzie i to przyniosło efekt. Na szczęście czuję się już coraz lepiej, a gdy tor jest równy, to mój uraz żeber nie dokucza mi podczas jazdy. Jestem zadowolony z tego wyniku. Oby równie dobrze było w najbliższy weekend - zakończył Protasiewicz.