Piotr Protasiewicz po wielu latach spędzonych w innych klubach, ku uciesze zielonogórskich kibiców powrócił do Zielonej Góry. Kontrakt podpisany został aż na trzy lata. Mimo, iż „PePe” odchodził z Winnego Grodu w niemiłej atmosferze to teraz postanowił wrócić, bo jak sam twierdzi sentyment do miasta dalej pozostał. Piotr Protasiewicz doskonale pamięta ostatni sezon spędzony w Zielonej Górze. Jak sam mówi ma nadal żal do byłych działaczy, iż w trudnych chwilach nie otrzymał oczekiwanej pomocy- „To prawda, już po pierwszej kontuzji w meczu sparingowym w Lesznie niewielu dawało mi szansę na powrót do ścigania. Niektórzy zastanawiali się, czy w ogóle będę chodził. Ja jednak wróciłem do żużla, ale nie na długo, bo po dwóch meczach dopadł mnie kolejny pech. Do końca sezonu nie wyjechałem już na tor. Mam trochę żalu do byłych działaczy zielonogórskiego klubu, że wtedy zapomnieli o mnie i odstawili gdzieś na boczny tor.- mówi na łamach Gazety Wyborczej Piotr Protasiewicz.


Robert Dowhan może być z siebie dumny, iż przekonał do jazdy w Zielonej Górze zawodnika takiego kalibru jakim niewątpliwie jest Piotr Protasiewicz

„PePe” nie ukrywa, iż dzięki pomocy z Wrocławia mógł pokazać w pełni na co go stać. Po otrzymaniu sprzętu oraz stworzeniu idealnych warunków do rozwoju z każdym meczem Protasiewicz udowadniał, iż jest bardzo wartościowym zawodnikiem. Potwierdzeniem tego było zdobycie tytułu Indywidualnego Mistrza ¦wiata Juniorów. Zawodnik nie ukrywa, iż zielonogórski zespół niejednokrotnie starał się o to, by „PePe” powrócił do Zielonej Góry wcześniej- „W tym czasie zielonogórscy działacze też próbowali mnie namawiać do powrotu. Chyba cztery czy pięć razy luźno rozmawialiśmy. Jednak tamten zgrzyt z końca 1994 r. prawdopodobnie spowodował, że tak długo nie było mnie w Zielonej Górze.- mówi Protasiewicz.

Piotr Protasiewicz nie ukrywa również, iż w zielonogórskim żużlu w ostatnim czasie zmieniło się dużo na „plus”. Jak sam twierdzi podpisanie umowy w Grodzie Bachusa niebyło jednak łatwą decyzją- „Moim zdaniem w zielonogórskim klubie wszystko zmienia się na lepsze. Poza tym potrzebuję kopniaka sportowego, chcę odbudować swoją formę. Uznałem, że najlepiej będzie, jak spróbuję dokonać tego w klubie, w którym stawiałem pierwsze kroki. Nie był to łatwy wybór, bo ciągle miałem na uwadze fakt, że jednak ZKŻ w ostatnich latach ciągle balansował między ekstraligą a I ligą. Ale wyszedłem z założenia, że kto nie ryzykuje, ten nie ma”-opowiada „PePe”.


PePe bardzo entuzjastycznie został przyjęty na prezentacji zielonogórskiego klubu.

Sam zawodnik nie ukrywa ogromnego żalu do bydgoskich działaczy za to jak go potraktowali po tym jak podpisał umowę w Zielonej Górze- Przykro mi, że działacze Polonii za pośrednictwem mediów wyzwali mnie od oszustów, szczeniaków i gówniarzy. Zrobiło mi się naprawdę przykro, że po tylu latach startów na Pomorzu, tak mi podziękowano za medale, które trudno zliczyć. Za to, że byłem jednym z nielicznych zawodników, który w ostatnich latach tak długo startował w Polonii. Dlatego mam żal, że tak podsumowano moje odejście. Tym bardziej że nigdy nikomu nie obiecałem, że zostanę.”-przekonuje Protasiewicz.

Zachowanie działaczy z Bydgoszczy „PePe” skomentował krótko: „Zachowanie działaczy to pełna kicha.”.

Nie ma co ukrywać, iż na zawodniku będzie spoczywać ogromna presja wyniku. Piotr Protasiewicz uważa jednak, iż poradzi sobie z wymaganiami stawianymi przez kibiców- „Nie spodziewałem się, że będą aż tak duże. Dlatego już dziś wiem, że ewentualne moje niepowodzenie będzie mocno spotęgowane. Bo zwykle jest tak: przyszedł zawodnik i ma robić dużo punktów, jak robi to ma spokój. Ale jeśli jeździ poniżej swojego poziomu, to robi się wielka zadyma. Z presją jednak sobie poradzę. Byłem już w podobnych sytuacjach.- przekonuje „PePe”.


Przez najbliższe trzy lata Piotr Protasiewicz będzie nosił na piersi plastron z „Myszką Miki”

Sam zawodnik nie ukrywa, iż drużyna zielonogórska może okazać się niespodzianką w nadchodzących rozgrywkach- „Myślę, że stać nas na spokojne utrzymanie się w elicie. Jeśli awansujemy do play-off, nawet na szóstym miejscu, to nie będzie źle. Gdybyśmy mieli jeszcze jednego bardzo mocnego zawodnika, to odważniej można byłoby oceniać nasze szanse. Nie mam jednak prawa dyskryminować żużlowców, których mamy. Bo nie jest powiedziane, że Niels Iversen, Fredrik Lindgren, czy Zbigniew Suchecki nie będą czołowymi postaciami naszej ekipy. Jeśli wszyscy będziemy wygrywać wyścigi, to możemy osiągnąć bardzo dobry wynik. Jeśli jednak będziemy jeździć na poziomie I-ligowym, to pozostanie nam walka o utrzymanie.- twierdzi na łamach Gazety Wyborczej Piotr Protasiewicz.

Pełny wywiad w Gazecie Wyborczej