Oskar Fajfer w dniu wczorajszym uczestniczył w bardzo groźnie wyglądającym upadku na torze w niemieckim Guestrow, gdzie odbywały się zawody półfinałowe Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. Żużlowiec próbował zaatakować jednego ze swoich rywali jednak przykleiło mu za bardzo przednie koło do toru i uderzył plecami o bandę. 

- Myślę, że zakończyło się dla mnie szczęśliwie. Narazie mam ogromny ból kręgosłupa. Mam nadzieję, że szybko minie - powiedział Oskar Fajfer, na temat swojego stanu zdrowia.

Zawodnik opowiedział nam również jak doszło do feralnego upadku. - Do upadku doszło podczas mojej próby atakowania po zewnętrznej częsci toru kolegi z Niemiec (Andre Mochnera przyp. red.). Chciałem za szybko wyprzedzić rywala i wypuściłem motocykl, aby nabrał prędkości przy czym uniosło mi przednie koło, następnie zrobiłem identyczny manewr, jak na starym wydechu, lecz po upuszczeniu gazu motocykl jeszcze bardziej przykleił na jedno koło po czym uderzyłem plecami w bandę. - mówi Oskar Fajfer, który dodał - Absolutnie śmiem twierdzić, że takie zawody powinny być rozgrywane na torach z dmuchaną bandą. Chociażby w polskiej drugiej lidze.

Żużlowiec Startu Gniezno dziś rano opuścił szpital i zdążył także zawitać na stadion, aby zobaczyć swoich klubowych kolegów podczas meczu z GTŻ-em Grudziądz, który gnieźnianie przegrali 44:46. - Ze szpitala wyszedłem dziś rano. Byłem już nawet wraz z moim sponsorem Panem Robertem Łukasikiem na ligowym meczu Start, którego nie mogłem przegapić. Na tor chcę wrócić jak najszybciej. Myślę, że to będzie kwestia tygodnia przy dobrych masażach - zakończył z uśmiechem na twarzy żużlowiec.