Martin Smolinski (na zdjęciu) jest czołową postacią nowego pokolenia niemieckiego speedway'a. W przyszłości planuje zrezygnować ze startów na normalnym torze i przenieść się na długi tor. Plany te trzymał w tajemnicy, ale skoro okazało się, że wie już o tym połowa Niemiec postanowił uchylić rąbka tajemnicy.

W Polsce planuje startować w speedway ekstralidze w zespole Apatora Toruń. W Szwecji prawdopodobnie w lidze Allsvenskan w zespole Hammarby i w lidze niemieckiej w drużynie AC Landshut. Drużynowy mistrz Niemiec myśli już nad przyszłością. Wiadomo, że Niemcy nie są Speedwaylandem. Jak twierdzi jest już w wieku, w którym musi zacząć myśleć nad swoją przyszłością. Tym bardziej, że w ostatnim okresie czasu nie układa mu się zbyt dobrze na wyspach brytyjskich. Co powoduje, że i finansowa sytuacja nie wygląda ciekawie. Smolinski tłumaczy to zbyt niskim kursem funta do euro. Żeby starty były dla niego opłacalne musiałby mieć kontrakty wyższy od dotychczasowego o 30 procent.

"...W tym roku najpierw spróbuję pojechać na długim torze, choć raz. Potem rozglądnę się i być może wybiorę jakieś imprezy, gdzie pojadę…".

W jego warsztacie stoi już motocykl do jazdy na długim torze. A organizatorzy imprez na długim torze wzięli od niego numer telefonu komórkowego.

W latach osiemdziesiątych na długim torze jeździli najlepsi żużlowcy Świata: Ivan Mauger, Barry Briggs, Ole Olsen i Egon Müller, później Erik Gundersen i Jason Crump. Żużlowcy ci w każdą niedzielę jeździli na niemieckich długich torach dla wówczas astronomicznych gaż świątecznych. Teraz na długich torach powstała próżnia. Czy Martin Smolinski mógłby zapełnić tą próźnię?