Pierwsze spotkanie finałowe Elite League na Brandon zakończyło się pewnym zwycięstwem gospodarzy. Coventry wygrało z Poole 51:39 i ma całkiem realne szanse na tytuł. Pomimo dosyć dużej przewagi Pszczół, promotor Piratów deklaruje walkę o pełną pulę w rewanżu na zapełnionym po brzegi stadionie, Wimborne Road.

Promotor Poole, Neil Middleditch zaapelował do swojej drużyny o maksymalne skoncentrowanie przed rewanżowym meczem z Coventry na Wimborne Road. W pierwszym meczu na Brandon lepsze okazały się Pszczoły, które wypracowały sobie dosyć komfortową przewagę. Kłopoty Piratów zaczęły się bardzo wcześnie. Zwycięzca rundy zasadniczej przegrywał po pięciu gonitwach dwunastoma punktami i musiał zacząć szybko odrabiać straty. Sygnał do ataku dał Bjarne Pedersen, który tego dnia był kapitalnie dysponowany. Duńczyk w poniedziałkowy wieczór zgromadził 15 oczek dla ekipy przyjezdnej i okazał się najlepszym zawodnikiem dnia. - Przewaga Coventry jest większa, niż ta, którą sobie założyliśmy. Na pewno nie zrezygnujemy, mamy przecież przed sobą rewanż. Odrabianie strat będzie bardzo trudne, choć jesteśmy zdolni wyjść z tego pojedynku zwycięsko - stwierdził po meczu, nieco zmieszany, promotor Poole.

- Na całe szczęście upadek Chrisa nie był taki groźny, na jaki wyglądał. Gorzej wygląda sprawa Doyleya, który narzekał po meczu na ból ramienia. Nie mam pretensji do gospodarzy o przygotowanie toru. Byli lepsi od nas, ponieważ szybciej dopasowali się do tej nawierzchni - dodał. - Nasi fani z pewnością będą dopingować z całych sił naszych zawodników, podobnie jak kibice ekipy Coventry, dlatego będzie to fantastyczne widowisko. Z ich pomocą możemy zwyciężyć - zakończył.