Finał i baraż przyszłorocznego Drużynowego Pucharu Świata w Eskilstunie, a półfinał z udziałem Polaków w Częstochowie - to w tej chwili najbardziej prawdopodobny scenariusz zakładany przez władze cyklu. W całej układance kluczową rolę odgrywają Szwedzi, od których zależy czy turniej w ogóle w przyszłym sezonie się odbędzie.

- Na razie konkretów nie ma, ale rzeczywiście mogę potwierdzić, że jesteśmy zainteresowani. Negocjacje rozpoczną się niebawem – skomentował informacje Przeglądu Sportowego, prezes Włókniarza, Michał Świącik. 

Wiadomo, że władzom turnieju będzie zależeć na znalezieniu organizatora w Polsce. Jeżeli finał odbędzie się w Szwecji, nasza drużyna o awans do finału będzie musiała walczyć w półfinale. Żaden inny kraj nie gwarantuje kilku a może nawet kilkunastu tysięcy ludzi na trybunach podczas eliminacji. Nie wiadomo jednak czy którykolwiek z polskich ośrodków będzie na tyle zdeterminowany, by za prawa do imprezy płacić duże pieniądze, a przecież na tym władzom BSI zależy najbardziej. 

Dla częstochowian byłaby to z kolei szansa na przerwanie niezbyt udanej serii w roli gospodarza międzynarodowych imprez. W 2013 roku na torze Włókniarza odbył się półfinał DPŚ, a na trybunach nie zasiadło nawet 6 tysięcy widzów. Podobnie było rok później, gdy w Częstochowie odbywała się finałowa runda mistrzostw Europy. Wtedy na stadionie zmagania obserwowało niecałe 8 tysięcy fanów. Małe zainteresowanie może dziwić, bo w tamtych latach na mecze Włókniarza przychodziły tłumy.