Nie będzie miło wspominał wyjazdu do Równego - Michał Mitko. Żużlowiec Kolejarza Opole w sobotnim finale Idywidualnych Mistrzostw Europy w czwartym swoim starcie zaliczył groźny upadek i wycofał się z dalszej rywalizacji. Dodatkowo w drodze na zawody w pobliżu polsko-ukraińskiej granicy awarii uległ bus Michała.

Usterkę busa udało się naprawić, jednak strata czasowa sprawiła, że Michał przyjechał do Równego w chwili, gdy trening na miejscowym torze już się toczył. Jury było nieugięte i nie dopuściło reprezentanta Polski do udziału w próbnych jazdach.

Winnym kolizji, po której Siwy wycofał się z zawodów był Robert Miśkowiak, który popełnił błąd i stracił rytm jazdy. Zawodnikowi postawiło motocykl, po czym skontrował swoją maszynę i zwolnił. Jadący tuż za nim Mitko nie miał możliwości ominąć rywala i doszło do zderzenia. Zawodnicy upadli, a na tor wyjechała karetka. Sędzia wykluczył Roberta Miśkowiaka z powtórki wyścigu jako sprawcę całego zdarzenia.

- Misiek (Robert Miśkowiak - dop. red.) wyprzedził mnie, po czym postawiło jego motocykl w szczycie łuku, skontrował i wytracił znacznie prędkość. Ja jechałem natomiast zbyt blisko, aby się wyratować. Na domiar złego, tuż przed uderzeniem wpadłem w koleinę, wjechałem w motocykl Roberta i runęliśmy na tor - opisywał tą sytuację zawodnik na łamach swojej oficjalnej strony internetowej. - Jestem mocno poobijany, na szczęście nie mam żadnych złamań i czuję się lepiej niż w chwilę po upadku. Ucierpiał natomiast motocykl. Jadę prosto do Opola - zobaczę, jak się będę czuł i podejmę na miejscu ostateczną decyzję co do startu w meczu - dodał Siwy.