Max Fricke od 2015 roku na brytyjskich torach reprezentuje barwy Belle Vue Aces. Nie inaczej będzie w sezonie 2019. Australijczyk czuje się bardzo związany z ekipą z Manchesteru i nie zapowiada się na jego odejście w najbliższych latach. 22-latek niewątpliwie znalazł w tym miejscu swój nowy dom.

- Mark Lemon i Belle Vue prowadzą świetny klub i cieszę się, że mogę tu jeździć. W tym momencie nie wyobrażam sobie zdobywania punktów dla jakieś innej drużyny w Wielkiej Brytanii. Naprawdę kocham ścigać się w tych barwach. Dookoła mnie jest tu naprawdę mnóstwo kapitalnych osób. Poza tym nasz tor jest wyborny. Jest on dużym atutem – mówi aktualny indywidualny mistrz swojego kraju.

Dzięki jednemu z najbardziej utytułowanych klubów żużlowych w historii Max Fricke poznał się bliżej ze wspomnianym wcześniej Markiem Lemonem. Obaj bardzo dobrze się uzupełniają, a 46-latek może być swego rodzaju wzorem do naśladowania dla młodszego kolegi. - Przed przyjściem do Belle Vue nie znałem Marka Lemona. Widziałem może go z dwa razy jak jeździłem w Premier League. Gdy w 2015 roku podpisałem kontrakt z „Asami” był on trenerem tego zespołu i wtedy bardziej się z nim zżyłem.

Patrząc na kadrę ekipy z Manchesteru na sezon 2019, można śmiało stwierdzić, że pojedzie ona o medal z najcenniejszego kruszcu. W składzie widnieją zarówno doświadczeni żużlowcy tacy jak Kenneth Bjerre oraz młodzi i perspektywiczni jeźdźcy. - Jednym z naszych wyzwań przed nadchodzącymi rozgrywkami było zbudowanie ciekawego składu złożonego z bardzo dobrych zawodników. Transfer Kennetha Bjerre był bardzo dobrym ruchem. W przeszłości potrafił być jednym z najjaśniejszych ogniw naszej ekipy. Mamy także solidnego Steve Worralla. Mam nadzieję, że zdrowotnie będzie w stu procentach gotowy do sezonu. Ponadto dołączył do nas Jaimon Lidsey, który wciąż się rozwija. Widziałem go parę razy w akcji w mojej ojczyźnie. Nie można także zapominać o Danielu Bewleyu. Warto mieć takiego żużlowca w swoich szeregach. Jest zawsze uśmiechnięty. Szkoda, że dopadła go kontuzja w zeszłym sezonie, ponieważ radził sobie kapitalnie. Mam nadzieję, że wróci silniejszy – zakończył Max Fricke.