Każdego rezultatu mogli spodziewać się kibice przed meczem Fogo Unii Leszno z PGE Marmą Rzeszów. Jednak z pewnością nikt nie przewidział, że padnie wynik 75:0 dla gospodarzy z Wielkopolski. Żurawie miały sporo zastrzeżeń do stanu toru w Lesznie i nie przystąpiły do ścigania. Całą sytuację skomentowała Marta Półtorak, sterniczka klubu z Podkarpacia.

Choć tor na stadionie im. Alfreda Smoczyka pozostawiał wiele do życzenia, komisarz i sędzia zawodów dopuścili go do rozegrania spotkania. Sprzeciwili się temu jednak goście z Rzeszowa i nie wyjechali do żadnego z biegów. Powstała wielka afera, a strona leszczyńska sugerowała, że PGE Marma Rzeszów nie chce jechać z powodu kontuzji Nickiego Pedersena. Prezeska klubu z nad Wisłoka proponowała nawet rozegranie meczu w innym terminie bez udziału Duńczyka, ale na to także nie przystali działacze Fogo Unii Leszno. Ostatecznie spotkanie, w którym uczestniczyła tylko jedna drużyna okryło się mianem skandalu.

- Za dużo było już kontuzji i śmiertelnych wypadków, abyśmy przystąpili do meczu na takim torze, jaki był w Lesznie. Gospodarze nie mieli prawa zbronować toru, a to uczynili, mimo iż już w piątek mecz został zakwalifikowany jako zagrożony. Jako dowód mamy zdjęcia i nagrania, obrazujące całą sytuację. Na pewno tak tego nie zostawimy. Obawialiśmy się o swoje życie i zdrowie. Jakby tego było mało, nasi żużlowcy zostali zaatakowani przez leszczyńskich kibiców. Oberwał między innymi Grzegorz Walasek, w kierunku którego poleciały różne niebezpieczne przedmioty. Kibice obrzucali także kamieniami busy rzeszowskich zawodników - oceniła wydarzenia z Leszna Marta Półtorak, prezeska PGE Marmy Rzeszów.