Drużyna Stelmetu Falubaz Zielona Góra, która miała walczyć o złoto, straciła już pięć punktów. Porażkę z Unibaksem Toruń (43:46) da się jeszcze wytłumaczyć, ale strata punktów z Betardem Spartą Wrocław (45:45) i Stalą Gorzów (40:50) musi zastanawiać. Co się dzieje z Falubazem?

- Może nie jesteśmy tak silnym zespołem, jak się pisało przed sezonem - rzuca zaczepnie prezes Marek Jankowski. - Mamy problem z drugą linią. Krzysztof Jabłoński i Jonas Davidsson jeżdżą słabo, a nie ma ich kim zastąpić. Okienko transferowe jest co prawda otwarte, ale trudno znaleźć dobrego zawodnika z KSM 2,50 - dodaje.

Przede wszystkim zawodzą jednak liderzy. Jarosław Hampel jest maszynką do zdobywania punktów, ale Piotr Protasiewicz i Andreas Jonsson jeżdżą w kratkę. Jakby byli przytłoczeni pojawieniem się nowego, skuteczniejszego od nich zawodnika. Działacze też to widzą, bo już nawet rzucili pomysł, żeby jeden z liderów na treningach rywalizował o miejsce w zespole z Mikkelem Bechem Jensenem. Chodziło o Jonssona, ale do tablicy poczuł się wywołany Protasiewicz, który w mediach opowiadał, że nie wyobraża sobie, by miał walczyć z Duńczykiem o skład.

- Jensen w ostatnim meczu ligi szwedzkiej zdobył jeden punkt, więc teraz nie ma sensu o tej sprawie rozmawiać - stwierdza Jankowski. - Dobra forma zmienników akurat teraz byłaby mile widziana. Sprowadzając Jensena i Kamila Adamczewskiego sądziliśmy, że jesteśmy zabezpieczeni. Jednak obecnie Duńczyk nie jest dobrą alternatywą dla liderów, a Kamil jest szybki na treningach, co nie przekłada się na zawody - mówi prezes.

Największą porażkę klub poniósł z Adamczewskim. Sprowadzenie zawodnika Unii Leszno kosztowała Falubaz ponad 250 tysięcy złotych.