Niedzielna potyczka Marmy-Hadykówki Rzeszów ze Startem Gniezno była bardzo udana dla brytyjskiego asa miejscowej drużyny. Lee Richardson, bo o nim mowa, pojawił się na torze pięciokrotnie i zapisał na swoim koncie komplet punktów. Rico nie krył zadowolenia z wyniku osiągniętego przez popularne Żurawie.

- Było dobrze, podobało mi się. Dawno nie jeździłem w Rzeszowie, bo ze względu na starty w Drużynowym Pucharze Świata przepadły mi dwa mecze. Dobrze jest wrócić do składu i jeszcze zdobyć 15 punktów. Tym bardziej że rywale postawili nam wysokie wymagania i wynik był naprawdę na styku. Przez chwilę nawet się trochę martwiliśmy o to, czy uda się wygrać - komentował mecz zawodnik.

Pomimo wyraźnego zwycięstwa 52:38 ze Startem Gniezno, rzeszowska drużyna popełniła wiele błędów. Dodatkowo spotkanie ułożyło się pechowo dla Dawida Lamparta, który jest silnym punktem zespołu. - Udało się wygrać, pomimo problemów, jakie mieli koledzy z drużyny. Maciek i Rafał mieli problemy sprzętowe, Dawid wylądował w szpitalu. Ale czasami tak się zdarza i trzeba jak najszybciej postarać się, by to zmienić. Ja sam miałem problemy, ale zmieniłem tuner. Jan Andersson przygotowywał mi silniki przez cztery lata, ale teraz powierzyłem je Duńczykowi Flemmingowi Graversenowi, pomaga mi też Ashley Holloway - dodał.

Ostatnie tygodnie są dla Brytyjczyka bardzo udane. Wraz z reprezentacją swojego kraju wywalczył awans do finału Drużynowego Pucharu Świata, w rodzimej lidze notuje bardzo dobre wyniki. - Czuję, że jestem w dobrej formie. Ostatnio w Szwecji też zdobyłem komplet punktów, a w Anglii także idzie mi nieźle. Dobrze, że wreszcie wszystko układa się tak jak trzeba, bo przed nami najważniejsze mecze w sezonie - zakończył Richardson.