Kłopoty finansowe wrocławskiego klubu nie są żadną tajemnicą. Już na początku rozgrywek głośno było o dziurze budżetowej WTS-u. Sezon zbliża się ku końcowi, a zawodnicy Betardu wciąż czekają na pieniądze za kilka ostatnich spotkań. Jak zapewnia jednak prokurent WTS Krystyna Kloc, Betard stanie do walki o brązowy medal w najmocniejszym składzie.

Po odejściu tytularnego sponsora firmy Atlas, worcławski klub stanął nad przepaścią. Na szczęście pojawił się nowy dobroczyńca - Betard, który zgodził się wziąć pod swoje skrzydła dolnośląski klub. Mimo to, już na początku rozgrywek głośno było o dziurze budżetowej Betardu Wrocław. W trakcie rozgrywek doszło nawet do protestu Kennetha Bjerre, który odmówił przyjazdu do Polski w związku z zaległościami płacowymi. Władzom klubu udało się porozumieć z Duńczykiem, jednak problem nadal istnieje.

- Nie jest tak, że nie dostają żadnych pieniędzy. Mamy jednak zaległości, które obejmują kilka ostatnich meczów - mówi prokurent WTS. - O tym, że mamy dziurę w budżecie zawodnicy wiedzieli już na starcie sezonu. (...) W tej sytuacji doskonale rozumiem problemy zawodników, którzy mają do dyspozycji dwa motocykle zamiast sześciu. I na tych dwóch muszą jeździć w każdych warunkach. Dlatego uważam, że awans do czwórki i walka o medale to nasz duży sukces - uważa Krystyna Kloc.

W najbliższą niedzielę, w walce o brązowy medal CenterNet Mobile Speedway Ekstraligi, Betard zmierzy się z toruńskim Unibaxem, jak utrzymują wrocławscy działacze mimo problemów finansowych Betard wystąpi w najmocniejszym składzie na czele z Kennethem Bjerre.