Kamil Brzozowski z Unibaxu Toruń zdobył 3 punkty w przegranym przez jego zespół wyjazdowym meczu z Lechmą Startem Gniezno. Torunianie do końca spotkania walczyli o kolejną ligową wygraną. Zdaniem Brzozowskiego, gdyby nie jego upadek w pierwszym biegu, to ten mecz mógłby się zakończyć zupełnie inaczej.

- Uważam, że o naszej przegranej zaważył mój pierwszy bieg, gdzie jechałem z Chrisem Holderem na 5:1. Niestety na torze troszkę się nie zrozumieliśmy i upadłem - powiedział zawodnik Aniołów. - Po prostu się nie zrozumieliśmy. Chris mnie nie widział. Chciałem wejść w krawężnik, a On liczył na to, że pojadę po zewnętrznej. Obydwoje musieliśmy szybko zamknąć gaz. Mój upadkiem był ratunkiem przed staranowaniem mojego kolegi - dodał.

A jak swój dzisiejszy występ ocenia żużlowiec toruńskiej drużyny? - Jeżeli bym dowiózł w pierwszym biegu te dwa punkty z bonusem to bym był zadowolony. Bo wiadomo, że dzisiaj był mecz wyjazdowy. A na wyjeździe zawsze jest trudno o punkty. Ostatnio rozegrałem słaby mecz przeciwko rzeszowianom. Po nim dużo trenowałem, pracowałem przy sprzęcie. Są jakieś tego małe efekty ale wiadomo, to jest Ekstraliga, tutaj nie ma łatwych meczów i łatwych punktów - uważa 26-letni zawodnik.

Nie ma co ukrywać, że Brzozowski jest w drużynie Unibaxu zawodnikiem z tzw. drugiej lini. Jakie cele związane są z pełnieniem tej roli? - Moim celem jest po prostu wozić za plecami zawodników drugiej lini innych drużyn. Pierwsze mecze w tym sezonie były w moim wykonaniu całkiem niezłe. Niestety później się troszkę pogubiliśmy. Aczkolwiek dzisiaj byłem już szybki na trasie i myślę, że problemy ze sprzętem już są za mną - stwierdził popularny Brzoza.