Zdobycie 13 punktów przez Jespera B. Monberga, nie pomogło ekipie Bikak, triumfować w inauguracyjnym spotkaniu ligi węgierskiej z drużyną Tigrisek. Duńczyk był także jedynym zawodnikiem w swojej drużynie, który był w stanie wywalczyć indywidualnie dwucyfrowy wynik.

Monberg do Miszkolca przybył już w czwartek, aby jak najlepiej przygotować się do sobotniego spotkania. Zawodnik musiał pokonać bardzo długą drogę, aby dostać się na miejsce rozgrywania meczu. - Tak, to była bardzo długa podróż. Musiałem pokonać blisko 1600 kilometrów, co było strasznie męczące. Na szczeście nie mieliśmy po drodze żadnych problemów ani przygód - przyznaje Jesper.

Czy duński żużlowiec zna jakiś kolegów po fachu z Węgier oraz co sądzi o startach w Team Speedway Cup Hungarian? - Będę szczery. Nie znam. Są to raczej starsi zawodnicy, lecz mam nadzieję, że po tym sezonie to się zmieni i będę znał już większość zużlowców z tego kraju. Teraz znam np. Zoltana Adorjana z którym ścigałem się w Grand Prix, gdy byłem nieco młodszy. Spędzaliśmy wtedy razem dużo czasu. Co do jazdy i planów, to byłem nawet zaskoczony. U nas w Danii sytuacja jest ciężka i kluby wiążą ledwo koniec z końcem, gdyż mają mało pieniędzy. To samo ma miejsce w Polsce, Niemczech czy także Czechach, więc mam nadzieje, że ten kryzys gospodarczy szybko minie. Mam zamiar wystartować w Miszkolcu we wszystkich sześciu meczach i jestem z tego powodu bardzo zadowolony.