Największym przegranym inauguracyjnej rundy Grand Prix w Lesznie był bez wątpienia Jason Crump. Australijczyk był wymieniany w gronie zawodników do zwycięstwa w tej imprezie. Tym bardziej, iż poprzednie dwa turnieje Grand Prix, które odbywały się na Stadionie im. Alfreda Smoczyka zakończyły się jego wygraną.

Początek zawodów zdawał się potwierdzać wcześniejsze prognozy. Po dwóch seriach startów Crump miał na swoim koncie pięć punktów i nic nie zapowiadało fatalnej końcówki. Tymczasem w trzech kolejnych wyścigach Ginger nie zdobył żadnego punktu! Ostatecznie wywalczył więc 5 punktów i zajął XIII miejsce. Tak słabego wyniku chyba nikt się nie spodziewał, a już na pewno nie sam Australijczyk.

- Zapomniałem jak się jeździ. Nie mam pojęcia, co się stało. Po prostu to nie był mój dzień. Czasem tak już jest, że jednego wieczoru wszystko ci pasuje, a innym razem kończysz zawody w takim stylu jak dziś - tłumaczył po zawodach.

- Tak naprawdę powoli zaczynam wyciągać już pierwsze wnioski. Tylko strasznie żałuję tego występu, to pierwszy turniej Grand Prix w tym roku i chciałem się pokazać z jak najlepszej strony. Oczywiście mistrzostwa świata nie składają się z jednego turnieju, przed nami dziesięć kolejnych rund, jednak to nie jest łatwe aby po tak słabym starcie odrobić straty - dodaje Jason.

Pewnym pocieszeniem dla Crumpa może być fakt, iż w ubiegłym sezonie Tomasz Gollob podobnie rozpoczął rywalizację o tytuł mistrza świata. Słaby występ na inaugurację nie przeszkodził mu jednak w końcowym triumfie. -  Będę bardzo szczęśliwy, jeśli ze mną będzie podobnie. Muszę po prostu lepiej jechać - zakończył Australijczyk.