W niedzielę odbędzie się rewanżowy pojedynek o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Zaledwie czteropunktową przewagę nad Stelmet Falubazem Zielona Góra udało się na swoim torze wypracować zawodnikom Unii Leszno. Jarosław Hampel twierdzi, że dopiero ostatnie biegi zadecydują, który z zespołów będzie cieszył się z mistrzowskiego tytułu.

- Gdybyśmy mieli 10 punktów zaliczki to moglibyśmy się cieszyć, ale cztery to tak naprawdę nic. Spodziewam się, że w rewanżu do końca nie będzie wiadomo, kto zwycięży. Oczywiście Falubaz ma przewagę, bo pojedzie na swoim torze, na którym spisuje się kapitalnie. Nie ma jednak co biadolić, tylko wziąć się do roboty i wygrać - powiedział zawodnik Unii Leszno.

Zielonogórzanie są faworytem niedzielnego pojedynku. - Mają prawo tak myśleć. Mają przewagę toru, mają fantastycznego Jonssona i mistrza świata Hancocka. A my? Jesteśmy walczakami, którzy zrobią wszystko, by wydrzeć rywalom złoto. Damian Baliński jest w stanie zatrzymać każdego "kozaka", odrodził się Janusz Kołodziej, Troy Batchelor ma w sobie duszę wojownika, a ja... postaram się utrzymać dobrą formę. Jedno jest pewne, walka będzie zacięta - dodał.

Hampel aktualnie w klasyfkacji generalnej cyklu Grand Prix zajmuje trzecią pozycję z dorobkiem 117 punktów i traci do drugiego Andreasa Jonssona zaledwie jedno oczko. Lider Greg Hancock już w minioną sobotę zapewnił sobie tytuł Indywidualnego Miastrza Świata. - Cieszę się, że... to Greg zdobył tytuł. To kapitalny, przesympatyczny facet, a poza tym był po prostu najlepszy. W niedzielę postaram się być lepszy od niego w walce o mistrzostwo Polski. A w Grand Prix spróbuję w przyszłym sezonie odebrać mu tytuł - zakończył Jarosław Hampel.