Nie tak wyobrażali sobie kibice częstochowskiego Włókniarza zakończenie wczorajszego spotkania w Tarnowie. Lwy zostały zdemolowane przez Jaskółki przegrywając 34:56. Kwaśną minę miał menadżer zespołu z pod Jasnej Góry, Jarosław Dymek. Tuż po zakończeniu spotkania powiedział krótko - dostaliśmy potężny cios, prosto w wątrobę.

Wczorajsze spotkanie od początku nie układało się dla Włókniarzy. Już przed meczem wiadomo było, że mocno poobijany jest jeden z liderów zespołu – Daniel Nermark. Goście do samego końca wyczekiwali też na przyjazd Grigorija Łaguty. Jak by tego było mało w trakcie zawodów groźny upadek zaliczył młodszy brat Grigorija – Artiom. W takich okolicznościach trudno było o dobry wynik.

- Upadek Artioma miał olbrzymi wpływ na postawę naszego zespołu. Widać było, iż z każdym biegiem Rosjanin jechał, co raz lepiej. Dodatkowo już na wstępie byliśmy osłabieni, po wczorajszym upadku Daniela Nermarka. Szwed przyjechał, co prawda do Tarnowa, jednak widać było, iż bardzo mocno ucierpiał w tej kraksie podczas spotkania Elite League - mówi Jarosław Dymek. - Już fakt, że zdecydował się na występ w tym meczu jest godnym pochwały. Daniel dał z siebie maksimum. Niestety nie był w stanie odjechać więcej wyścigów. Zakładaliśmy, iż można będzie go wystawić, jako rezerwę taktyczną, jednak to było ponad jego siły. Stąd też decyzja o wycofaniu go z wyścigu XV. Mieliśmy małe deja vu jak w meczu z Toruniem, wówczas również nie był w stanie odjechać wszystkich pięciu wyścigów - dodaje menadżer częstochowskiej drużyny.

Niewiele zabrakło, a goście musieliby zastąpić Grigorija Łagutę, którymś z młodzieżowców. Rosjanin wpadł na stadion tuż przed zawodami. - To, co się działo przed meczem to była jedna wielka nerwówka. Czekaliśmy na Griszę do samego końca. Niestety olbrzymie korki, protesty na drogach spowodowały, że Rosjanin przyjechał praktycznie równo z początkiem meczu. Prosto z busa wyskoczył na tor i nie miał więc okazji aby zaznajomić się z nawierzchnią. Dwa wyścigi zajęło mu, aby odpowiednio dostroić motocykle, później był już nie do ugryzienia - podkreśla Dymek.

Przed Włókniarzem spotkanie ostatniej szansy. Trudno będzie jednak wyrwać punkty aktualnym Mistrzom Polski z Leszna. - Gratulujemy gospodarzom zwycięstwa, nam pozostaje walka w ostatnim meczu z Lesznem. Pojedziemy powalczyć o jak najlepszy wynik. Tak na gorąco ciężko mi mówić o tym co będzie dalej, ponieważ dostaliśmy potężny cios, prosto w wątrobę. Musimy się podnieść po nokaucie i pomyśleć co dalej - zakończył menadżer Lwów.