Janusz Kołodziej oddziela przeszłość grubą kreską. Pozbył się sprzętu o wartości 60 tysięcy złotych. Żużlowiec Unii Leszno ma już dość zmagania się z własnymi słabościami. Niepowodzenie w Grand Prix Czech w Pradze gdzie zdobył tylko punkt i zajął ostatnie miejsce, sprawiło, że Kołodziej postanowił podjąć radykalne kroki.

– Nie ma sensu dłużej bawić się ze sprzętem, który nie działa tak, jak chciałem – wyjaśnia. – Dlatego trzy silniki idą do kosza. Nie nadają się już do niczego – przekonuje.

Części, które zostały wyrzucone, kosztowały blisko 60 tysięcy złotych. Kołodziej już zamówił nowe jednostki napędowe. – Między innymi u dotychczasowego tunera Jacka Rempały – zdradza Krzysztof Cegielski, menedżer i przyjaciel zawodnika.

Czy na pewno starania o nową partię silników mają sens? Przecież żużlowiec dzień po występie w Pradze bardzo dobrze zaprezentował się w ligowym starciu Unii z Tauronem Azotami Tarnów, zdobywając 14 punktów. Kołodziej i Cegielski widzą jednak potrzebę dokonania wielkich zmian. – Prawdą jest, że w lidze pojechałem lepiej niż w Grand Prix. Udało mi się bowiem naprawić jedyny silnik, który w tym roku nie zawodził. Podczas zawodów w Czechach się zatarł i nie było czasu na doprowadzenie go do stanu używalności. Jednak znowu działa. Tyle że nie wiadomo jak długo to potrwa – zauważa Kołodziej.

Staje się więc jasne, że na tym jednym silniku zawodnik nie może opierać nadziei na dobry rezultat w tym sezonie.

Więcej przeczytasz w środowym „Przeglądzie Sportowym"