Janusz Kołodziej poszerza grono ludzi, którzy pomagają mu w przygotowaniach, bo chce się znaleźć w czołowej ósemce przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Właśnie dlatego Polak postawił na ścisłą współpracę z Sebastianem Dychtoniem i Arkadiuszem Szyderskim.

Żużlowiec ma też ćwiczyć pod okiem boksera i mistrza wschodnich sztuk walki. - Z Sebastianem znaliśmy się już wcześniej, ale dopiero teraz nawiązaliśmy współpracę - mówi Kołodziej. - Natomiast Arek to osoba polecona przez mojego przyjaciela i menedżera Krzysztofa Cegielskiego. Szyderski to były kulturysta, który doskonale zna się na sprawach związanych z dietą. Wiem, że zajmuje się koszykarkami i kilkoma żużlowcami w Toruniu. Dla mnie opracuje specjalny program żywienia. Chodzi o to, by waga była możliwie jak najmniejsza, a moc wielka jak nigdy dotąd. Nie chcę jednak mówić o szczegółach, bo konkurencja nie śpi. W poprzednim sezonie mówiłem, że mam świetną sylwetkę, bo piję zieloną herbatę. Zostańmy przy tym stwierdzeniu - śmieje się Kołodziej.

Żużlowcowi szczególnie zależy na utrzymaniu optymalnej wagi na poziomie 55 kilogramów. Chodzi o to, by motocykl miał jak najmniejszy ciężar do udźwignięcia. - Na pewno nie będę robił niczego, by zaszkodzić swojemu zdrowiu. Nad całością przygotowań czuwa specjalny sztab medyczny, którego wcześniej nie było - zaznacza Kołodziej.

Zawodnik trenuje już od początku grudnia, a po Nowym Roku ma zwiększyć objętość zajęć. Pojedzie też z Unią Leszno na zgrupowania do Szklarskiej Poręby i Goričan.