Kolejnym żużlowcem, który opowiedział naszej redakcji o przygodzie ze speedrowerem jest Jakub Jamróg. Wychowanek tarnowskiej Unii nie uprawiał tego sportu zbyt długo, mimo to dostrzegł nie jedną zaletę tej formy ścigania się na rowerach oraz jej rozwój w rodzinnej okolicy.

Skąd pomysł na speedrower?
– Pomysł mógł się nasunąć automatycznie, gdy za pierwszym podejściem nie dostałem od rodziców zgody na uprawianie żużla. Chęć jazdy cały czas była, więc to było jakąś formą zaspokojenia. Wiadomo to wszystko odbywa się praktycznie tak, jak na żużlu, tylko na rowerach. To na pewno bardzo fajna zabawa. Polecam ją wszystkim, którzy lubią żużel. Tak jak w piłce nożnej każdy może podziwiać gwiazdy i sam później wyjść na boisko, tak do jazdy na motocyklu nie każdy ma predyspozycje. Może to sobie wynagrodzić na rowerze. Speedrower jest fajną odskocznią, rozrywką. Dla mnie to było zaspokojeniem głodu jazdy na żużlu.

Pamiętasz jakieś sukcesy?
– Nie jeździłem zbyt długo, więc żadnych spektakularnych wyników nie osiągnąłem. Byłem drugi w turnieju rozpoczynającym sezon w Tarnowie. Wraz z kolegami zdobyłem także brąz Drużynowych Mistrzostw Okręgu Południowego Juniorów na torze w Rybniku.

Zdarza Ci się odwiedzać tor w Mościcach i dopingować kolegów?
– Jest ciężko z czasem, ale zawsze staram się ich dopingować. Fajnie, że to się rozwinęło na taką skalę w Tarnowie. Jak ja zaczynałem nie było tak kolorowo, nawet taśmy startowej nie mieliśmy. Teraz wszystko jest fajne i profesjonalne.

Możesz w jakiś sposób zachęcić do uprawiania speedrowera?
– Zachęcam do tego wszystkich! Każdy jakiś tam rower w domu ma, więc zamiast siedzieć w domu może sobie pojeździć i popróbować. Jak się spodoba to może sobie skompletować profesjonalny sprzęt i będzie się bawił.