Czwartkowa porażka Orła Łódź z ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovią 43:46 skomplikowała sytuację łodzian. Teraz podopieczni Janusza Ślączki by znaleźć się w pierwszej czwórce po rundzie zasadniczej muszą wygrać kolejne mecze i liczyć na wpadki rywali. Jakub Jamróg jest dobrej myśli.

Orzeł Łódź w pierwszym meczu z ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovią Ostrów przegrał także 46:43 i przed reważem na własnym torze wszyscy spodziewali się zwycięstwa i zgarnięcia bonusu. Tymczasem na torze ostrowianie pokazali się z lepszej strony od podopiecznych Janusza Ślączki i wygrali to ważne dla nich spotkanie - No tak, co zrobić. Taki jest żużel i czasem nie wystarczy tylko chcieć. Dla gości to też był mecz życia, tak samo jak dla nas, przygotowali się równie dobrze, mieli lepszy dzień i dali z siebie wszystko, dzięki czemu wygrali. Robiliśmy co w naszej mocy, ale niestety nie udało się wygrać. Niech nas jeszcze nikt nie przekreśla. Mamy trzy mecze, z czego dwa u siebie - przyznał Jakub Jamróg.

W najbliższą niedzielę kolejne ligowe emocje w Łodzi. Rywalem Orła będzie Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk, które awizowało Renata Gafurowa, Krystiana Pieszczka czy też Dawida Stachyrę, Artura Mroczkę i Roberta Miśkowiaka. W tej chwili gdańszczanie zajmują pozycję lidera, łodzianie są na czwartym miejscu - Na pewno tanio skóry nie sprzedamy. Statystyki mówią, że wygrywamy mecze z których nas się skreśla, a przegrywamy w których jesteśmy faworytami. Mam nadzieję, że tym razem będzie tak samo i wygramy z Wybrzeżem.