
Lubos Tomicek zawodnik reprezentujący barwy Tż-u Lublin chciałby w przyszłym seoznie dalej jeździć dla lubelskich Koziołków. Oto, co powiedział ten sympatyczny zawodnik...
Lubos, powiedz coś więcej lubelskim kibicom na temat, jak zaczęła się twoja przygoda z żużlem?
Byłem bardzo blisko tego sportu praktycznie od dnia, gdy się urodziłem. Żużel płynie we krwi mojej rodziny. Mój dziadek był rewelacyjnym zawodnikiem. Jeździł w latach 60-tych. Na torze był tak szybki, że pięć razy zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Czech, a na arenie międzynarodowej był chociażby finalistą Indywidualnych Mistrzostw ¦wiata w zawodach, które odbywały się na angielskim stadionie Wembley. Niestety zginął tragicznie w finale Złotego Kasku w 1968 r. Mój ojciec również był żużlowcem, jednak jego kariera sportowa była bardzo krótka. Musiał ją zakończyć z powodu przykrej kontuzji, która uniemożliwiła mu jazdę. Od tego czasu jest jednak cały czas przy żużlu i tuninguje silniki żużlowe w klubie z Pragi. Razem z nim wiele czasu spędzałem w żużlowym parkingu, na tor była już bardzo krótka.
Moim trenerem jest…
Moim trenerem jest mój ojciec. W miarę upływu czasu to się zmieniało, ale bardzo często na pierwszym miejscu słucham rad swojego taty.
Czy przed sezonem 2006 miałeś też propozycje startów w innych klubach? Jeśli tak, to w jakich?
Miałem jeszcze kilka innych ofert na starty w Polsce. Nie miałem jednak w ogóle doświadczenia w startach w Waszym kraju.
Dlaczego więc zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu z Tż-em Lublin?
Lublin przekonał mnie bardzo dobrą historią tego sportu i wieloma żużlowcami, którzy się z tego miasta wywodzili lub w nim jeździli. Głównie dlatego wybrałem przed sezonem Lublin.
Jak oceniasz swój tegoroczny sezon w barwach Tż-u Lublin i jak się czujesz w Lublinie?
Muszę powiedzieć, że przed sezonem nie spodziewałem się, że będę startował prawie w każdych zawodach. Byłem zaskoczony kilkoma swoimi występami. Z czasem jeździłem coraz lepiej. Przywykłem już do toru w Lublinie i polubiłem go. To taki średniej długości tor, który – muszę przyznać – wydaje mi się nieco podobny do toru praskiego. Od początku starałem się dać z siebie wszystko dla drużyny TŻ-u. Przyjeżdżałem na sparingi i treningi. To przynosiło oczekiwany skutek. Jestem jednak nieco zawiedziony, że nie mogłem wystartować w decydujących meczach przed rundą play-off. Miałem kontuzję barku. Taki właśnie jest żużel. Można powiedzieć, że oczywiście, że mogłem jeździć jeszcze lepiej, ale wiem, że dawałem z siebie właściwie wszystko.
Jak porównasz Rafała Klimka z Andreasem Messingiem, z którymi miałeś okazje jechać w parze podczas zawodów ligowych na lubelskim torze?
Andreas Messing to dobry zawodnik i szkoda, że nabawił się kontuzji u progu sezonu. Rafał Klimek z kolei jest bardzo młodym i perspektywicznym zawodnikiem. Myślę, że działacze z Lublina muszą być zainteresowani rozwojem jego kariery. Na razie co prawda Rafał jest sporo lepszy na torze w Lublinie, ale szybko wszystkiego się nauczy.
W lubelskim klubie w tym sezonie nie było trenera, był dyrektor i manager w osobie Bogusława Kasińskiego, jak ci się z nim współpracuje?
Myślę, że Pan Bogusław jest dobrym menedżerem i robi wszystko, żeby w Lublinie był dobry żużel. Uważam, że pomoże on drużynie z Lublina awansować do Ekstraligi w przyszłym roku. Bardzo dobrze mi się z nim współpracowało i od początku sezonu nie było z tym żadnych problemów. Sądzę, że byłoby dobrze gdyby został w Lublinie na kolejny sezon.
Jak myślisz, czego mogło brakować Tż-owi Lublin, aby awansować do czołowej czwórki?
Jestem przekonany, że wszyscy żużlowcy i działacze dali z siebie 100%. Po prostu nie mieliśmy szczęścia. Zespół dotknęła niewiarygodna ilość kontuzji. Może nie walczylibyśmy o pierwsze czy drugie miejsce, ale uważam, że powinniśmy zająć trzecie.
Jak się czujesz po kontuzji, czy ból jeszcze dokucza czy już w porządku ze zdrowiem?
Bark jest już w miarę w porządku i spokojnie mogę jeździć na motocyklu. Muszę jednak uważać, aby nie przydarzył mi się już żaden poważny wypadek, bo w zimie muszę go jeszcze poddać leczeniu.
Już 26 sierpnia wystartujesz w GP Czech w Pradze jako rezerwowy, jak przyjąłeś ta nominację?
To będzie dla mnie niesamowite doświadczenie i już nie mogę się go doczekać. Zawsze starałem się jeździć jak najlepiej dla mojej praskiej drużyny. Moje serce jest zawsze w Pradze. W międzyczasie zrobiłem kilka bardzo dobrych wyników w Anglii, Polsce i w zawodach międzynarodowych. Może moje dobre wyniki nie są jeszcze stabilne, ale wierzę, że to się zmieni. Jestem więc szczęśliwy, że działacze z Pragi dali mi możliwość zdobycia tak cennych doświadczeń. Mam nadzieję, że spłacę im ten kredyt zaufania.
Lubos, do końca sezonu zostały 4 kolejki, jakie ma Lublin do rozegrania. Czy wystąpisz w nich?
Nie mamy już nic do stracenia. Każdy z żużlowców w ostatnich kolejkach może już tylko godnie reprezentować klub i siebie samego. I na pewno będziemy to robić. Nie jestem jeszcze pewny w ilu meczach wystartuję. Mam nadzieję, że w trzech.
Zostajesz w Lublinie na następny sezon?
Dobre pytanie. Chciałbym w przyszłym roku dalej jeździć w Lublinie! Ale wszystko rozstrzygnie się podczas rozmów z działaczami. Jeśli będą zainteresowani moimi startami w Lublinie i uda nam się osiągnąć korzystny dla obu stron kontrakt będę zadowolony podpisując go. Spędziłem tu dobry sezon, na tutejszy tor znalazłem dobre ustawienia silników i myślę, że dobrze byłoby to kontynuować. Również z powodu wspaniałych kibiców!
Lubos ostatnie pytanie: Czy przy tej okazji, chcesz coś powiedzieć lubelskim kibicom przez portal eSpeedway.pl?
Bardzo ich lubię. Bardzo mnie cieszy, że wspierali nas nawet wtedy, gdy kompletnie nam jako drużynie nie szło. Duży szacunek, że jeździli za nami na mecze wyjazdowe, jak te w Grudziądzu czy Krośnie. Jest podstawowa różnica pomiędzy żużlowcami, którzy jeżdżąc na torze zarabiają pieniądze, a fanami, którzy jeżdżąc na mecze wydają znaczne ilości własnych środków! Dzięki, że tacy jesteście i dzięki za cały sezon!