Grzegorz Ślak nie zamierza się poddać w walce o stare tłumiki. Grand Prix w Lesznie odbyła się mimo złożenia przez niego doniesienia do prokuratury o popełnieniu przestępstwa, jakim miało być rozgrywanie zawodów na terytorium Polski na nowych tłumikach, które zagrażają zdrowiu i życiu zawodników. Poniżej przedstawiamy krótką rozmowę z panem Grzegorzem na ten temat.

Bitwa o stare tłumiki jest już zakończona, czy możemy spodziewać się nowych zwrotów akcji w tej sprawie?
- Ja bym tego nie nazwał bitwą, to jest spór formalny między tym co wcześniej wprowadził Polski Związek Motorowy, a stanem faktycznym. Ta sprawa musi być wyjaśniona do końca, bo ta dyscyplina na to zasługuje. Ja w swoich działaniach na pewno będę konsekwentny.

Jakich działań możemy się spodziewać?
- Czekamy na to co zrobi prokuratura, ponieważ ja uważam iż nastąpił czyn zabroniony. Skoro PZM wprowadził stare tłumiki jako nakaz w polskich ligach, a Grand Prix w Polsce odjechano na nowych. Ta sprawa musi być wyjaśniona do końca. 

Ale czy to zawodnicy okazali się być niekonsekwentni twierdząc najpierw, iż te tłumiki zagrażają życiu, a potem startując na nich w Grand prix oraz ligach zagranicznych?
- Zawodnicy są tylko użytkownikami narzuconego sprzętu. Jeśli pan znajdzie kogoś, komu zaproponuje milion dolarów za skok z pierwszego piętra to też pan znajdzie chętnych na to. Federacja ma zadanie zadbać o to, aby wszelkie zawody, a już przynajmniej te oficjalne były bezpieczne i to tutaj według mnie nastąpiła niekonsekwencja.