Tomasz Gollob nie obroni tytułu mistrza świata, który wywalczył w ubiegłym sezonie. Po sobotnim Grand Prix Polski strata do prowadzącego Hancocka wzrosła do 29 punktów. Zawodnik eSpeedway Team doskonale zdaje sobie sprawę, że w ciągu trzech turniejów nie jest w stanie przegonić Amerykanina, zamierza jednak powalczyć o któryś z medali.

- W moim zasięgu są jednak wciąż Andreas Jonsson i Jarek Hampel. Dopóki będzie cień szansy na wyprzedzenie tych żużlowców, będę walczył. Przed sezonem miałem ambitniejszy cel – chciałem kolejnego złotego medalu. Suma nieszczęść, które spadły na moją głowę okazała się jednak tak duża, że o obronie tytułu nie mam już co mówić - przyznaje Gollob.
 
Ostatnim z nieszczęść Golloba był ostry atak Artioma Łaguta w 17. biegu toruńskiego turnieju. Na głowę spadło wręcz dosłownie, bo w wyniku przypadkowej szarży Rosjanina, nasz żużlowiec z ogromną siłą uderzył nią o twardy tor.- Takiego ataku zupełnie się nie spodziewałem. Jestem mocno poobijany – boli mnie noga, biodro, ręka i głowa. Od poniedziałku zaczynam serię zabiegów - wylicza.
 
Po uderzeniu w tor Gollob doznał wstrząśnienia mózgu. Na szczęście lekkiego, gdyż swoją rolę spełnił kask. - Całkowicie się połamał, ale to dobrze, bo zatrzymał trochę większość z siły uderzenia - mówi Tomasz Gollob. Najlepszy polski zawodnik korzysta z kasków Suomy. Jeden kosztuje 2500 zł. W tym sezonie stracił już trzy. Czerwony i biały ukradziono mu po zawodach GP w Pradze. W sobotę połamał się żółty.


Więcej w poniedziałkowym „Przeglądzie Sportowym".