Tomasz Gollob i Jarosław Hampel powinni stanąć w Grand Prix Czech na podium, bo lubią twarde tory. Nawierzchnia na stadionie Marketa w Pradze jest zwykle twarda jak skała. Ubiegłoroczne statystyki pokazują jednak, że polscy kibice nie powinni się tym martwić.

W sezonie 2010 najlepiej na tego typu torach (w Pradze, Kopenhadze, Terenzano i Bydgoszczy) radzili sobie Gollob i Hampel. Kroku dotrzymywał im jedynie Andreas Jonsson, w zawodach w Bydgoszczy błysnął też Janusz Kołodziej. - Na twardym torze o powodzeniu decyduje start i piękna, nienaganna sylwetka w trakcie jazdy na dystansie - mówi wicemistrz świata z 1979 roku Zenon Plech. - Trzeba mieć zatem refleks, a później tylko pilnować pozycji wywalczonej na pierwszych metrach. Betonowe nawierzchnie charakteryzują się również tym, że po każdym kolejnym starcie przykleja się do nich guma z opon i z tego tworzy się ścieżka szybkiej jazdy. Kto szybciej ją odnajdzie, ten zwiększa szansę na dobry wynik - dodaje Plech.

Biorąc pod uwagę wypowiedź legendy polskiego żużla, trudno się dziwić, że Polacy są mistrzami jazdy na twardym podłożu. Warto wiedzieć, że Gollob robił kiedyś badania refleksu na AWF w Bydgoszczy i osiągnął wynik zbliżony do ideału. Z kolei Hampel ćwiczył refleks na specjalnym trenażerze i też się chwalił, że jego rezultaty są zdecydowanie powyżej normy. Do techniki jazdy obu naszych zawodników nie można mieć zastrzeżeń. Gollob w ogóle uchodzi za najlepiej technicznie jeżdżącego żużlowca, który w każdej sytuacji świetnie panuje nad motocyklem.

Więcej przeczytasz w środowym „Przeglądzie Sportowym"