Po wczorajszym spotkaniu Speedway Ekstraligi, kwaśne miny mieli zawodnicy PGE Marmy Rzeszów, która przegrała na własnym torze ze Stelmetem Falubaz Zielona Góra. W ekipie gospodarzy, jedynym nie skrytykowanym przez trenera zawodnikiem był junior Dawid Lampart, który przez cały mecz starał się nawiązywać walkę z rywalami.

Nie można się oszukiwać, że popularny Lampcio pojechał wspaniałe zawody, gdyż zdobył zaledwie 6 punktów w sześciu startach. Był jednak po Jasonie Crumpie i Rafale Okoniewskim, trzecią siłą swojej drużyny. Co więcej, Dawid przez cały mecz walczył o jak najwięcej punktów i nawet kiedy dojeżdżał do mety ostatni, nie można mu było odmówić sportowej ambicji. - Ciężko powiedzieć coś o moim występie, bo zdarzały mi się dobre biegi, ale też takie, w których przyjeżdżałem ostatni. Szkoda tych biegów z czwartego pola, bo dwa razy Piotr Protasiewicz wywoził mnie szeroko w płot, ale taki jest żużel. Później nie zdążyłem wjechać przed niego i musiałem gonić - powiedział tuż po meczu junior PGE Marmy Rzeszów.

Jeden z najlepszych młodzieżowców w Polsce odniósł się też do sprawy awansu do półfinału rozgrywek Speedway Ekstraligi. Po tak ogromnej porażce jego drużyny w meczu na własnym torze, mało kto daje Żurawiom szanse na awans do strefy medalowej. - Myślę, że sprawa awansu nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Ostatnio też przegraliśmy z Zieloną Górą u siebie, po czym pojechaliśmy na wyjazd i wywalczyliśmy remis. Także jeszcze nic nie jest przesądzone, musimy walczyć - zakończył Dawid Lampart, któremu sportowa ambicja nie pozwala stracić wiarę w możliwości swoje i swojej drużyny.