Wielkimi przegranymi tegorocznego Finału DPŚ byli Australijczycy. Drużyna z Antypodów była o krok od złotego medalu. Jednak w końcówce turnieju wspaniałym finiszem popisali się „Biało-Czerwoni” i minimalnie wyprzedzili „Aussie”. Bardzo rozczarowany takim obrotem sprawy był Davey Watt.

Po zawodach Watt długo nie mógł zrozumieć jak to się stało, że Puchar Ove Fundina trafił w ręce Polaków - Sam chciałbym wiedzieć… Nie wiem, co się stało… - mówi załamany Davey. - Wszystko się zmieniło pod koniec zawodów. Dobrze jechaliśmy przez całe zawody, ale to Polacy mieli znakomity finisz. Jestem bardzo rozczarowany, nie chcieliśmy drugiego miejsca. Jedyny, co nas interesowało to złoto - dodaje.

Przełomowym momentem całego turnieju była nawałnica, która przeszła nad Stadionem im. Alfreda Smoczyka tuż przed ostatnią serią. To całkowicie zmieniło przebieg zawodów. Australijczycy mocno kwestionowali przygotowanie nawierzchni leszczyńskiego toru - Było w porządku, choć tor faktycznie był w strasznym stanie. Mieliśmy jednak kilka wyścigów, które pokazały, że to była słuszna decyzja. Po prostu nie dostosowaliśmy się do warunków torowych tak dobrze jak Polacy - uważa Watt.

Davey w całych zawodach wywalczył pięć punktów - Nie jestem zadowolony ze swojej postawy. Zmagałem się z chorobą przez kilka ostatnich dni i leżałem w łóżku. To nie jest dobry czas na chorobę, kiedy masz walczyć o medale Drużynowego Pucharu Świata - zakończył.