W ostatnich dniach turniejem Prague Open zainaugurowany został sezon w Czechach. Zawody miały także dać odpowiedź, komu organizatorzy mają przyznać dziką kartę na IV rundę Grand Prix, która na Markéta Stadium rozegrana zostanie 10 czerwca.

Zawody zakończyły się triumfem Josefa Franca, który w finale pokonał Sebastiana Ułamka i Hynka Štichauera. Z powodu defektu na prowadzeniu, wyścigu nie ukończył Václav Milíka. Franc jak i Milík są najpoważniejszymi kandydatami do miejsca pod numerem #16. Za pierwszym z nich przemawia fakt, że jest zawodnikiem miejscowego klubu, więc zakamarki owalu zna doskonale. Za Milíkem przemawiają oczywiście wyniki i fakt, że jest obecnie najlepszym czeskim zawodnikiem.

Jak przyznał dyrektor sportowy - Pavel Ondrašík, decyzji wciąż nie podjęli i będzie im ciężko zdecydować kto ma jechać z dziką kartą. Wszystko ma się wyjaśnić najprawdopodobniej we wtorek, podczas I rundy Indywidualnych Mistrzostw Czech. - Wszystko jest sprawą otwartą. "Pepa" (Franc dop. red.) wygrał zawody, ale "Vašek" był jednak lepszym zawodnikiem. U Josefa cieszy nas jego duch walki. Czekają nas ciekawe zawody i chciałbym, aby pierwsza runda krajowego czempionatu zadecydowała - mówi Ondrašík.

We wtorkowych zawodach zabraknie Matěja Kůsa, co wykorzystać będzie chciał Eduard Krčmář, który również zgłosić aspiracje do startu z dziką kartą. - Prawdopodobnie zdecydujemy jednak między Josefem a Václavem. Kolejni będą umieszczeni w roli rezerwowych. - dodaje były zawodnik Wandy Kraków (1995), Kolejarza Opole (96-98), Kolejarza Rawicz (1999-2000) oraz TŻ-u Lublin (2001)..

Organizator ostateczną decyzję musi podjąć do 9 maja, na miesiąc przed zawodami. Pavel Ondrašík nie ukrywa, że jeśli po wtorkowym turnieju nadal nie będą pewni swojej decyzji, poczekają nawet do zawodów I i II rundy Extraligi (20 kwietnia - Pardubice, 9 maja - Praga).