Tobet wycofuje się z Grand Prix - powiedział dla Przeglądu Sportowego przedstawiciel tej bukmacherskiej firmy Jarosław Andruszkiewicz. Powodem jest to, że organizatorzy zawodów IMG i BSI nie są w stanie zagwarantować ekspozycji banerów w trakcie trzech rund w Polsce. Ma to związek z restrykcyjną ustawą zakazującą reklamowania hazardu w sieci, która weszła w życie 1 stycznia.

Uderzyła ona w sport. Sponsorów straciły wcześniej Wisła Kraków, Lech Poznań i I liga piłkarska. Teraz przyszła pora na elitarny żużlowy cykl. Jeszcze dwa miesiące temu zarówno angielska firma jak i należący do Nordic Gaming Group, Tobet miały nadzieję na pozytywne rozwiązanie, pozwalające na kontynuowanie współpracy. Liczyli, że Komisja Europejska wpłynie na polski rząd i niekorzystne zapisy z ustawy znikną.

Cykl rusza jednak za 10 dni (GP Europy w Lesznie), a w tej sprawie nic się nie zmieniło. I już się nie zmieni. A to oznacza kłopoty. Za wycofanie się firmy bukmacherskiej zapłacą Polacy.- Jeszcze nie teraz, bo w obowiązujących umowach nie ma aneksów pozwalających Anglikom na zmiany po stracie jednego ze strategicznych sponsorów, a takim był Tobet - mówi Leszek Tillinger z biura organizacyjnego GP Final w Bydgoszczy.

- Jednak po sezonie ludzie z IMG i BSI będą jakoś musieli zasypać dziurę w budżecie. Nie zdziwię się, jak wpadną na pomysł, żeby straty pokryły miasta starające się o organizację turnieju. To może być kłopot dla Bydgoszczy, bo nasza umowa wygasa i będziemy negocjować nową.

Cały artykuł przeczytasz w czwartkowym "Przeglądzie Sportowym".