Sam Craig Boyce pewnie nie spodziewał się, że wystąpienie w barażu Speedway World Cup w Lesznie może okazać się tak korzystne dla zawodników jego drużyny. Żużlowcy z Antypodów, wygrali ze sporą przewagą nad rywalami a trening, jaki dzięki temu odbyli, jest nie do przecenienia. Pytanie tylko, czy tak znakomity występ nie uśpi Australijczyków?

To prawdopodobnie perfekcyjna znajomość toru przez Leigh Adamsa, dała taką przewagę Australii nad pozostałymi nacjami we wczorajszych zawodach. Australijczycy byli chyba jedyną nacją, która tak naprawdę od samego początku turnieju była spasowana z nawierzchnią leszczyńskiego toru - Jestem dumny z moich chłopaków - wyznaje menadżer reprezentacji Australii, Craig Boyce. Ale bez przesady, to dopiero początek drogi na szczyt, jak powiedział Leigh Adams: "Wykonaliśmy dopiero połowę pracy, druga wciąż przed nami". Jestem bardzo zadowolony z ducha w drużynie, który zrodził się w niej podczas zawodów i miejmy nadzieję pozostanie w niej aż do finału - zakończył. 

Boyce śladem Adamsa wydaje się chłodzić temperamenty i oczekiwania przed sobotnim finałem. Z punktu widzenia atrakcyjności to na pewno dobrze. Każdy kibic zapewne wolałby uniknąć sytuacji, w której ostatnia bitwa wojny o Puchar Ove Fundina będzie teatrem jednego aktora, a pozostałe reprezentacje walczyć będą co najwyżej o srebrny medal.