Chris Holder w pierwszych tegorocznych spotkaniach toruńskiej drużyny w rozgrywkach PGE Ekstraligi prezentuje się całkiem przyzwoicie. Australijczyk przed minioną kolejką był nawet w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych zawodników ligi. Jak sam przyznaje, potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby wrócić do formy jaką prezentował w 2012 roku.

Przypomnijmy, że wtedy został Indywidualnym Mistrzem Świata. Później jego kariera nie była aż tak owocna, a duży wpływ na to miały z całą pewnością poważne kontuzje. - Kiedy wróciłem po upadku w 2013 roku nie było aż tak źle. Jednak później znowu miałem wypadek. Złamałem rękę oraz doznałem urazu kregów szyjnych i trudno było się z tego podnieść. Zimą miałem kolejne dwie operacje i to na pewno odbiło jakieś piętno na mnie. Rehabilitacja i wszystko z tym związane ciągną cię w dół, a po powrocie do ścigania potrzeba czasu, aby wrócić w odpowiednim miejscu - mówi Chris Holder dla "Daily Echo".

Zawodnik KS Toruń przyznaje, że po powrocie do ścigania miał pewne problemy z przełamywaniem barier psychicznych podczas jazdy. - Nie podejmujesz wtedy tak dużego ryzyka, bo wiesz jakie mogą być skutki, jeśli coś się nie powiedzie. Przez ostatnie dwa lata ta myśl mnie doganiała. Teraz staram się jeździć najlepiej jak potrafię - tłumaczy popularny "Chrispy".

Można powiedzieć, że Australijczyk prezentuje się jednak coraz lepiej. Jest m.in. czołowym zawodnikiem toruńskiej drużyny. - Potrzebuję jeszcze trochę czasu, ale wracam do miejsca, w którym chcę być. Dobre zdobycze punktowe na pewno mi w tym pomagają. Najważniejsza jest ilość spotkań - im więcej tym lepiej, bo wtedy odzyskuję pewność siebie i to jest teraz dla mnie najważniejsza rzecz - powiedział Holder.