Najbardziej gorącym towarem na tegorocznej giełdzie transferowej będą Grigorij i Artiom Łagutowie. Rosjanie są do wzięcia wyłącznie w pakiecie. Jednak chętnych na ich usługi nie brakuje. Z informacji Przeglądu Sportowego wynika, że są na celowniku Stelmetu Falubazu Zielona Góra, PGE Marmy Rzeszów oraz Polonii Bydgoszcz.

Potencjalnych kontrahentów nie odstrasza nawet cena, jaką trzeba zapłacić za zatrudnienie żużlowców. Grigorij jeden zdobyty punkt wycenia na 1500 euro, natomiast Artiom na 1000 euro. W tym sezonie bracia kasowali odpowiednio 700 i 600 euro za każde oczko, ale dziś za takie pieniądze żaden z nich w Speedway Ekstralidze jeździć nie będzie. Dobry sezon we Włókniarzu Częstochowa i kolejka chętnych do ich zatrudnienia zrobiły swoje. Poza tak zwaną punktówką trzeba jeszcze doliczyć nieco ponad 100 tysięcy euro za podpis na kontrakcie dla obu żużlowców.

W trudnej sytuacji znajdzie się kilku zawodników z Grand Prix. Po zmianie przepisów każdy może pozyskać jednego żużlowca z cyklu. Obecnie jedynie Lotos Gdańsk, Tauron Azoty Tarnów i Włókniarz Częstochowa mają w składzie wolne miejsca dla takich zawodników. Jednak Tarnów jest bliski pozyskania Grega Hancocka, a Lotos – Nickiego Pedersena (nawet gdyby nie ukończył rywalizacji w Grand Prix w czołowej ósemce, to ma dostać stałą dziką kartę), więc wybór jest niewielki, by nie rzec, że praktycznie żaden. Tacy żużlowcy jak: Chris Harris (pod warunkiem, że otrzyma stałą dziką kartę na GP), Bjarne Pedersen, Antonio Lindbaeck i Piotr Protasiewicz (o ile nie zrezygnuje z jazdy w GP) będą zmuszeni startować w pierwszej lidze.

Więcej przeczytasz w dzisiejszym „Przeglądzie Sportowym"