Artur Czaja jest w tym roku podstawowym juniorem Włókniarza Częstochowa. W niedzielnym spotkaniu z Caelum Stalą Gorzów, sympatycznemu Józkowi jednak nie wyszło, a dodatkowo podczas zawodów w Gdańsku, dość mocno się poobijał. Po meczu zapytaliśmy żużlowca m.in. o żużel w Słowenii.

- Bardzo się cieszę z tego, że wygraliśmy dziś z Gorzowem, bo to bardzo dobra drużyna. Mój występ nie był zbyt dobry. Pierwsze zero na moim torze w biegu juniorskim i całych zawodach. Może przyczyna jest silników, bo już na zawodach juniorskich wiedziałem, że coś jest nie tak - mówi na temat dzisiejszego występu Artur Czaja.

W ubiegłą sobotę Józek wziął udział w finale Mistrzostw Europy Juniorów w słoweńskiej Ljubljanie. Jak wygląda żużel w Słowenii zdaniem młodego częstochowianina oraz jak oceniłby swój występ w tych zawodach? - Kibiców trochę przyszło, a żużel jak żużel ciągle jechaliśmy w lewo. W Polsce jest napewno więcej kibiców, większe zainteresowanie, a w Ljubljanie, traktowane jest to tak dla zabawy, bo przychodzą tam tak tylko pooglądać. Występ trochę pechowy, bo prowadziłem dwa wyścigi, a potem były one przerywane, a w powtórkach potraciłem trochę punktów.

Młody wychowanek częstochowskiego zespołu, ma za soba także starty jako gość w barwach KSM-u Krosno. Jak zawodnik ocenia krośnieński tor oraz czy skorzystałby z powtórnego zaproszenia Wilków - Na pewno, jakbym nie miał ligi we Włókniarzu to bym tam pojechał. Tor w Krośnie mi przypasował i lubię tam jeździć. Tor jest ciężko, ale fajnie się tam jeździ i byle było dobrze.