Pięć lat minęło odkąd Andreas Jonsson zdobył indywidualne wicemistrzostwo świata na żużlu. Wówczas w klasyfikacji generalnej musiał uznać jedynie wyższość Grega Hancocka. Teraz reprezentant Szwecji ma zamiar, po kilku słabszych sezonach, wrócić do czołówki światowej i powalczyć o podium Grand Prix.

Niewątpliwie sezon 2011 był najlepszy w karierze pod względem indywidualnym w wykonaniu szwedzkiego żużlowca. AJ wygrał wtedy aż trzy turnieje Grand Prix w Terenzano, Toruniu i Gorican, ostatecznie zdobywając srebro w klasyfikacji generalnej.

Od tamtej pory nowy nabytek ROW-u Rybnik notował słabsze rezultaty, ale teraz planuje odzyskać szybkość i determinację, by zawalczyć o medale. – Jak większość zawodników, sądzę, że dobrym wynikiem będzie można uznać miejsce na podium. Gdy już się tam znajdziesz, to różnica pomiędzy pierwszym, drugim, a trzecim miejscem jest minimalna – twierdzi Adrenalina. – Podium to jest to, czego oczekuję, zwłaszcza po sezonie 2011, kiedy byłem drugi. Nie potrafiłem utrzymać się w czołówce na dłużej, lecz chcę tam wrócić. Zdaję sobie sprawę, że nie mogę być na topie non stop, ale bycie regularnie w ścisłej piątce jest celem, do którego dążę – oznajmia Andreas.

- Nie wydaje mi się, że sama jazda jest problemem. Ważne są inne rzeczy, które się dzieją dookoła – przyznaje Szwed. – To jak czytasz nawierzchnię toru, ścieżki, by móc dopasować sprzęt. Ponadto potrzeba szybkiego motoru oraz silnika, by móc normalnie rywalizować. Czuję, że w tych kwestiach muszę być lepszy. Dlatego ciężko pracuję i liczę, że to się odpłaci – wierzy głęboko były mistrz świata juniorów.