Adrian Gomólski był największym pechowcem rozegranego w czwartek meczu KMŻ Lublin - Lubawa Litex Ostrów Wlkp. Starszy z braci Gomólskich w biegu jedenastym przy podwójnym prowadzeniu zawodników gospodarzy zaliczył upadek. Sędzia Artur Kuśmierz uznał to za celową próbę przerwania biegu i wykluczył zawodnika do końca meczu.

Sam zainteresowany przyznaje, że nie upadł na tor umyślnie. Adrian Gomólski jest zdziwiony decyzją sędziego, z którą się nie zgadza. Niestety interwencja ostrowskiej strony u arbitra nic nie dała. - Też myślałem, że wygramy ten mecz. Wszystko niestety potoczyło się odwrotnie. Praktycznie od mojego wykluczenia zaczęły się nasze problemy. Szkoda, bo nie będę mógł pomóc drużynie w Krośnie. Decyzja była taka, a nie inna. Rozmawiałem z sędzią przez telefon, ale ta rozmowa na nic się zdała. Przede wszystkim miałem wrażenie, że Tyron Proctor dotknął taśmy. Przespałem start, bo myślałem, ze zostanie włączone czerwone światło. Sędzia tak nie zrobił i jechałem do końca. Wiadomo w biegu różne rzeczy się dzieją. Można mieć defekt, upadek, rożnie bywa. Poszedłem chyba za bardzo z gazem, przekręciło mnie i upadłem. W parkingu też jakiś dziwne sytuacje się po tym biegu działy. Niestety taka decyzja, a nie inna - opowiada o sytuacji z feralnego biegu Adrian Gomólski. 

Bieg jedenasty był tylko początkiem problemów ostrowskiej drużyny. Niestety ten mecz ma też wpływ na niedzielny mecz w Krośnie. - Lawina nieszczęść poszła daje. Taki jest sport i teraz z niecierpliwością czekam na mecz rewanżowy. Zdaję sobie sprawę, że w Krośnie nie będzie teraz łatwo. Wierzę jednak w chłopaków i myślę, że sobie poradzą.