Nie milkną echa regulacji, wprowadzonych przez PGE Ekstraligę. Po ograniczeniu liczby lig, w następnej kolejności rozchodzi się o oświadczenia, które zobowiązują do startów w Polsce przy kolizji terminów. Na taki scenariusz w przypadku Jacka Holdera, stanowczo nie zgadza się promotor Poole Pirates, Matt Ford.

Działacz, którego drużyny odnosiły siedmiokrotnie zwycięstwo w rozgrywkach Elite League, jest zniesmaczony zasadami, wprowadzonymi przez włodarzy najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. W przypadku wystąpienia w jednym terminie spotkań w dwóch ligach, start w kraju nad Wisłą ma być priorytetem, w innym wypadku zawodnik nie dostanie pozwolenia na występy w PGE Ekstralidze.

Większość brytyjskich klubów niechętnie podpisała niezbędne dokumenty, a sam Ford zaakceptował tę regulację w przypadku Krzysztofa Kasprzaka, który w swojej ojczyźnie ma prawo startować w pierwszej kolejności. Zdecydowanie sprzeciwił się jednak w przypadku Jacka Holdera, który związał się z klubem z Torunia. Zawodnik ten, jak i kilku innych Australijczyków, aby dostać wizę do Wielkiej Brytanii i mieć tam swoją bazę, muszą podjąć pracę w tym kraju. Ten aspekt dyskredytuje według Forda plany polskich decydentów. – Zdecydowanie tego nie podpiszę. To niedorzeczne i nie ma na to szans. Mogę zapewnić, że, jeśli nie byłoby brytyjskich klubów, które oferują tym zawodnikom pracę, żaden z polskich nie chciałby ich i nie byłby nimi zainteresowany. Oni są obywatelami państwa wspólnoty, mówiącymi po angielsku, którzy przyjeżdżają do Wielkiej Brytanii dostać zgodę na pracę, a polskie kluby, gdy dają im kontrakty, chcą dla siebie pierwszeństwa – mówi o wymyślonych niedawno w Polsce przepisach, Matt Ford.

Działacz Piratów nie szczędzi ostrych słów pod adresem polskich włodarzy, uważając cały czas ten przepis za taki, który krzywdzi samych zawodników. – Nie ma szans. To skorumpowane i spowoduje problem. Oznacza to, że jeden lub dwaj zawodnicy nie będą jeździć w Wielkiej Brytanii lub muszą zrezygnować z Polski. Według mnie jednak powinniśmy zacząć dbać o siebie i patrzecna angielski żużel, a nie na innych. Jack nigdy nie jechał w żadnych zawodach w Polsce i oni chcą w jego przypadku pierwszeństwo dla siebie. To nie może tak wyglądać. Mieszkał w Anglii od kilku lat i jest nabytkiem w Poole od jakiegoś czasu – dodał promotor ekipy z Wimborne Road.

Ford twierdzi, że jest gotowy respektować zasady Międzynarodowego Biura ds. Lig Żużlowych przy FIM, które gwarantują zawodnikom pierwszeństwo startów w swoich ojczystych krajach. – Jeśli Hans Andersen albo Nicolai Klindt mają spotkanie w Danii, na którym muszą być, to jest to ich ojczysta liga. Również w przypadku Krzysztofa Kasprzaka akceptuję to, że w Polsce jest jego domowa liga. Jeśli w takim wypadku występuje kolizja terminów, ja to rozumiem – podkreślił na koniec Matt Ford.